niedziela, 30 grudnia 2012

2013

zeszłoroczne horoskopy twierdziły, że 2012 to będzie dla ciebie najlepszy rok w tej dekadzie.....no, jeśli to miał być najlepszy, to strach się bać, jeśli idzie o pozostałe lata. fakt - nie był to najgorszy rok twojego życia. ale masz nadzieję, że nie był też najlepszy. bo dobry nie był. dzięki pomocy najbliższych spełniło się jedno z twoich marzeń. pozostałe jednak prysnęły jak bańka mydlana. straciłaś wiarę w to że mają szansę kiedyś się spełnić, upewniłaś się w przekonaniu, że jesteś niczym i cokolwiek nie weźmiesz w swoje ręce, rozsypie się jak piasek nad bałtykiem.....
do tego doszła ciężka choroba bliskiej osoby - na szczęście zakończyło się to szczęśliwie, jednak pół roku stresów z tym związanych nie wpłynęło na ciebie pozytywnie. dodatkowy stres związany z życiem zawodowym - też nie najlepiej.
życzysz sobie w przyszłym roku - spełnienia jednego z kilku marzeń, bo tylko na to już pozostała ci nadzieja, bo tylko ono od ciebie zależy. jeśli liczysz na kogoś innego, poza sobą, to na pewno się rozczarujesz. więc walcz o to, o co możesz.

suplement: osiągnęłaś jedną rzecz w tym roku. coś sobie udowodniłaś. wystartowałaś w run warsaw i dobiegłaś do końca.

sobota, 22 grudnia 2012

anioł muzyki mnie oszukał....

chociaż bo ja wiem. to ja mu głupio wierzyłam. i ślepo. sądziłam, że jesteśmy przyjaciółmi. ale przyjaźń, jak i kochanie, wymaga zaangażowania obu stron. tu zabrakło tej części z jego strony. zapomniał? to ja zabiegałam o jego uwagę. karmiłam dziada swoimi nadziejami. a on się żywił, rósł w siłę, w zamian nie dając nic. ale każda sierota w końcu przejrzy na oczy. i chyba mam dosyć takiego "przyjaciela". może od zawsze tak naprawdę był moim wrogiem, ubranym w elegancki płaszczyk. muzyko - kochałam cię. dawałam ci całą siebie. i ....nie dostałam od ciebie nic w zamian. wiedz więc, że już nic ode mnie nie dostaniesz....dostałaś tyle godzin ciężkiej pracy, z której radośnie korzystałaś, a potem wyrzucałaś mnie w kąt jak zużytą rzecz. teraz sama poczuj, jak to jest - siedzieć samotnie w kącie, gdy zostaniesz opuszczona............

sobota, 15 grudnia 2012

vēritās līberat

ukradliście aniołom skrzydła i odleciały tam, gdzie będzie im lepiej.....
wiktoria umarła, już nie będzie próbowała....wygrałam.....wynoszę się gdzie indziej
jestem zła....zła w różnym sensie. zła jako osoba.....bo złego diabli nie biorą, więc wzięli dobrego. ale może dobrze, bo nie warto być dobrym. bo w tym świecie, to bycie przegranym. zawsze i ciągle przegranym
i zła na to, co się dzieje....
jestem zła, bo świat ma w dupie. świat i ludzi interesują ci, którzy walczą, nie zawsze uczciwie. ci, którzy zwracają na siebie uwagę, a tak naprawdę mają w nosie, są w centrum zainteresowania. coś w tym jest, że żeby kogoś sobą zainteresować, trzeba udawać, że ci nie zależy. wtedy będą walczyć o ciebie. jeśli jest się w porządku, wydaje się człowiekowi, że ktoś to zauważy. i zauważy pragnienia i marzenia, które tak bardzo starasz się zrealizować. i nad których zrealizowaniem ciężko pracuje. ale tak się nigdy nie zdarza. i uczciwość i ciężka praca są mocno przereklamowane. są nic nie warte.
i zła, bo pozwoliłam sobie na wiarę, że dobre rzeczy są możliwe. że praca kiedyś się zwróci i zaowocuje. i z każdym, coraz większym rozczarowaniem traciłam tę wiarę. straciłam już jej resztki. a zmarnowałam czas i siły na tę wiarę i nadzieję. rozczarowanie tym większe. serce można mieć złamane wielokrotnie. w wielu miejscach, nie tylko przez miłość.
anioły odleciały, bo świat na to pozwolił.

niedziela, 11 listopada 2012

kakao - 75%

całe życie jest słodko-gorzkie. to fakt. pewne rzeczy tylko udajesz, że cię cieszą. uśmiechem przykrywasz rozczarowania i to, co sprawia ból. ale są rzeczy, z których rzeczywiście się cieszysz. ale jednocześnie gdzieś w tobie siedzi jakiś diabełek, który widzi twoją radość i bierze widełki, którymi gdzieś w okolicach wątroby tak troszeczkę podziuga cię, żeby nie było ci w życiu zbyt wygodnie. i to jest chyba gorsze niż ten sztuczny śmiech. bo do sztucznego śmiechu, kiedy jesteś rozczarowana, już się przyzwyczaiłaś. ale rzeczy, które sprawiają ci radość i jednocześnie ból, są mocno niefajne. ciągle coś, jakby powiedziała mucha....kto zna, ten wie :D
ale z trzeciej strony (tego tewje mleczarz już nie wymyślił), miło było usłyszeć "oj, stęskniłam się za tobą"....
co nie zmienia tematu poprzedniego, czyli słodko-gorzki życia smak

środa, 31 października 2012

spychologia stosowana

jak to się dzieje? niezależnie od tego, jaki jest ustrój, czy rzecz jest państwowa, czy prywatna, nadal istnieje to powszechne zjawisko.
*****
- mogę się z wami bawić?
- zapytaj jacka (bo w domyśle ja się z tobą bawić nie chcę, ale wolę ci tego nie mówić, może ktoś inny ci powie)
- jaaaaaceeeeeeeek, mogę się z wami bawić?
- no....eeeeee....nie wiem, zapytaj......
to poziom przedszkolno-podwórkowy. potem się dorasta i nic się nie zmienia
*****

- czy możemy mieć dziś godziny rektorskie?
- po co?
- bo jutro święto, a późno kończymy i chcemy do domu pojechać, bo nie jesteśmy z tego miasta
- nie możecie
- ale pierwszy rok może
- bo oni złożyli podanie
- ale my też
- ale za późno
- ...
- nie ma godzin rektorskich, niech wykładowca zdecyduje, czy możecie iść....

i w ten piękny sposób wykładowca znów robi za czarownicę, która wymaga i nie chce zwalniać z zajęć. eh....

z optymistycznym pozdrowieniem odpalam miotłę i lecę odwiedzić groby bliskich.....

wtorek, 30 października 2012

nie to nie...

...łaski bzzzz.....
czy to jest to samo, co "poddaję się". chyba nie. bo poddanie się jest jakimś tam załamaniem się. a "nie to nie" jest ograniczeniem sobie bólu i rozczarowań. już w tak wielu rzeczach to zrobiłaś i sprawdziło się. kiedy stwierdziłaś, że "nie to nie", obudziły się w tobie mechanizmy obronne i spowodowały, że nie cierpisz tak bardzo. czasem jakieś wydarzenie przypomina to, czego pragnęłaś, a co nie ma szans się zdarzyć i wywołuje łzy, żal i rozczarowanie, ale w większości przypadków to działa. w tym przypadku też zadziała. jak stwierdzisz, że nie i nie chcesz już więcej czekać, marzyć i liczyć na coś, a potem tylko się rozczarowywać. pewnie czasem też zaboli ale nie za każdym razem.
to w sumie niczyja wina, że nie dostajesz od losu tego, co pragniesz a to, co nie sprawia ci takiej radości. co gorsza, często dostajesz to, co przypomina ci o jednej z większych porażek życia.......trudno się mówi - shit happens.....ale może to zadziała. przecież w innych sprawach działało....może i teraz tak będzie

wtorek, 16 października 2012

kiepska rasa

cóż takiego, dziwnego dzikiego i głupiego zarazem, tkwi w nas, ludziach, że mamy ciągłą potrzebę sprawdzania się. na wszystkich frontach. obiecujemy sobie, że ten ostatni raz będzie tym naprawdę ostatnim i to on właśnie upewni nas o tym, że jesteśmy coś warci. i z tą determinacją przemy do końca, nie zważając na nic, byle tylko się udało. jak się uda, to skaczemy do góry z radości (na bazie ostatnich rekordów kosmiczno - skakanych - możemy skakać i w dół), płaczemy ze szczęścia, wierzymy, że to już jest to i .....poszukujemy nowego celu, który byśmy mogli zrealizować. zapominamy o całej radości i satysfakcji płynącej z poprzedniego rekordu, kiedy udało nam się sprawdzić i martwimy się, że tym razem na pewno się nie uda. ale jak się uda, to już będzie to....i tak oborot i wkoło macieju, ciągle i ciągle tak samo.
nie potrafimy cieszyć się z małych sukcesów i przeżywać ich długo.
ale kiedy tylko mamy jakikolwiek problem, to rośnie on do rangi tragedii narodowej i czegoś, co sprawia, że jesteśmy nic nie warci.  i niemożność zrealizowania jakiegoś wydumanego pomysłu, na który nigdy nie było szans sprawia, że siadamy cichutko w kąciku, zaszywamy się w norkę i rozpaczamy, że to nie ma sensu i nic się nie uda....eh, głupia ta rasa......

poniedziałek, 8 października 2012

karmo - ty suko

podobno karma zawsze za wszystko zapłaci....to jednak naprawdę chyba masz coś z hitlera, albo to jednak jest wielki bullshit...
miało być optymistycznie....ale....miało...to było wczoraj. to był dzień, kiedy pełna byłaś euforii, że jednak sobie ze wszystkim poradzisz, że możesz zrobić wszystko. przecież przebiegnięcie 10 km przy twojej wadze to cud natury. a jeszcze zmieściłaś się w przewidywanym czasie, nawet z niezłym zapasem.....ale ta cała euforia wyparowała....nawet nie wiadomo kiedy i gdzie. gdzie? pewnie poszła gdzieś w jesień w tę pogodę powodującą ból głowy i w zimno, ciemno i wiatr....a kiedy? tak powoli już wczoraj chyba. bo znów masz wrażenie, że jesteś nieudacznikiem, któremu w życiu nie ma prawa nic się udać. a jeśli chwilowo wydaje ci się, że jest dobrze, to tylko dlatego, że przez moment przestajesz walczyć. a tak. o wszystko musisz się bić, wydzierać życiu pazurami i zębami. nic nie przychodzi do ciebie. i nic nie jest takie, jak byś chciała. twoje pasje nie pokrywają się z umiejętnościami, co powoduje wieczne rozczarowania. twoje ambicje również nie mogą pozwolić, aby umiejętności do nich doskoczyły. pewnie najłatwiej byłoby zrezygnować ze wszystkiego i wtedy mieć w nosie. ale tak też nie potrafisz. sucks.......

środa, 26 września 2012

a miało być optymistycznie

świat jest nie fair. nigdy nie był fair, ale kiedyś ci się wydawało, że jeżeli ty będziesz w porządku, to twoje życie będzie takie jak trzeba. okazuje się, że tak nie jest. należy być kimś, kto walczy ciosami poniżej pasa. ciężka praca jest do dupy, bo nie daje żadnych efektów, uczciwość i zaangażowanie są do niczego. i tak się dzieje na wszystkich frontach, wszędzie, gdzie się za coś zabierzesz. należy przestać dbać i być uczciwym. należy dążyć po trupach do celu, nie przepracowując się przy tym. tylko taki sposób postępowania gwarantuje efekt, który jest pożądany. takim, którzy nic nie robią, albo nie starają się, a jednocześnie pokrętnymi sposobami załatwiają to, czego chcą, świat oferuje wszystko na złotej tacy. i teraz trzeba się przestawić na taki sposób postępowania. nie warto, żeby ci na czymś zależało i żebyś o to dbała i była uczciwa. po prostu szkoda zdrowia, życia i zaangażowania.
dziękuję ci paskudny świecie. mam dość. poddaję się. na wszystkich frontach

środa, 19 września 2012

powrót do przeszłości :D

taki sobie niby zapowiadał się zwykły dzień. a okazało się, że był znamienny.
to ten dzień, kiedy na powrót stałaś się sobą. przez ostatnie kilka lat nie miałaś możliwości wyzwolić z żalu i smutku samej siebie. dziś spędziłaś pół dnia na szaleńczym tańcu po własnym mieszkaniu aż do wykończenia się....i jeszcze wspanialsze kilka godzin spędzonych na śpiewaniu. na śpiewaniu pełną piersią i z niesamowitą radością. na śpiewaniu, kiedy nikt cię nie słuchał, bo śpiewałaś dla siebie, bo nic cię nie ograniczało. i taka właśnie się czułaś w tym momencie - absolutnie wolna i chciałaś, żeby ta chwila trwała nieskończenie. śpiewałaś aż do chwili, kiedy już było ci niedobrze z nadmiaru wysiłku z tym związanym. ale to było to, pełna euforia.... co tam endorfiny pochodzące z biegania, są niczym w porównaniu do tych, które pochodzą ze śpiewania....eh

wtorek, 18 września 2012

szerszeń działa mózgowo :)

jezusie z maryjką, szerszeń dalej myśli....nie wiem, czy to przypadkiem nie jest szkodliwe za zdrowia taki nadmiar i natłok myśli. ale jak myśli, to musi te myśli wyartykułować.....
więc artykulacja następuje now:
normalni ludzie mają przyjaciół i znajomych w swoim wieku. a ty znowu oczywiście musisz coś zrobić inaczej. no fakt, w swoim wieku też posiadasz, ale to na palcach jednej ręki możesz takowych policzyć (kochanie, nie musisz czytać bo się martwisz, innsbruck już nie wróci - zawsze mówiłam, że za dużo o mnie wiesz :D).
twoim pierwszym przyjacielem w pracy był człowiek w wieku twojej własnej prywatnej rodzicielki. pomijamy fakt, że to ona jest twoim największym fanem i przyjacielem od ...no, nie wiem....od początku?
pracujesz już dawno gdzie indziej. twoi przyjaciele też się zmieniają. ale jedni z bliższych przyjaciół, jakich posiadasz i na jakich zawsze możesz liczyć są właśnie w tym wieku, jak mamusia....
inni znajomi to ....hmmm....dzieci.....nadymają się oczywiście, jak się tak o nich mówi, ale są o połowę od ciebie młodsi....bachorek potworek - niby była uczennica a takie fajne dziecko, z którym można o ciekawych sprawach pogadać....inne dzieci, z którymi można o wielu rzeczach pogadać, napić się razem piwa, tequilli i innych takich.
a przychodzi do towarzystwa rówieśników, to albo widzisz w nich zdziadziałych dojrzałych dorosłych (a fuj), albo rozpuszczonych gówniarzy....dziwne i niezrozumiałe....ale nikt nie mówił, że rozumieć trzeba wszystko....

sobota, 15 września 2012

na bazie okropnych rocznic.....

ostatni tydzień masochistycznie oglądasz milion programów, które zrobiono w związku z 9/11. na bazie rocznicy tych wydarzeń wszystkie kanały, wszelkie discovery i inne nadają kolejne filmy związane z tym tematem. dla ciebie ten dzień był wielką cezurą. skończył się normalny świat a zaczęło się coś dziwnego, czego nigdy nie będziesz w stanie zrozumieć. nie potrafisz pojąć, w jaki sposób można tak bardzo ludziom namieszać z mózgach, żeby z własnej woli zdecydowali się na samobójczą misję, w której wiedzą zamordują tysiące sami przy tym ginąc. i uważają, że po takim wydarzeniu w raju będą na nich czekać dziewice i do tego raju się dostaną. nie rozumiesz tego i nigdy nie zrozumiesz. nie wiesz też, jak bardzo trzeba być zdesperowanym, żeby wyskakiwać oknem wiedząc, że jedyne, co cię czeka, to roztrzaskanie się o ziemię. pamiętasz, jak spędziłaś ten dzień i nie mogłaś uwierzyć, jak płynęły ci łzy, gdy patrzyłaś na śmierć tylu ludzi....
rozumiesz ból każdego z osobna członka rodziny tych, którzy zginęli. wiesz jak to jest, stracić kogoś przed jego czasem. jednak nie wiesz, jakie prawo ma taki świat do istnienia. jeśli człowiek potrafi zrobić coś takiego innym ludziom. od dawna wiadomo, że to człowiek jest największym drapieżnikiem a religia największym "opium dla mas", ale nadal masz za mały rozumek, żeby pojąć ogrom okrucieństwa....
może to dobrze, bo to oznacza, że nadal masz w sobie człowieczeństwo....

wtorek, 28 sierpnia 2012

przemyślenia szerszenia

kim byłaś:
- szczęśliwym dzieckiem
- marzącą o księciu z bajki dziewczyną
- szczęśliwą mężatką z księciem z bajki
- kimś, to bardzo pragnął zostać matką
- marzycielką próbującą spełnić marzenia
- modelką x-plus
- pseudo aktorką z epizodem w pierwszej polskiej telenoweli
- asystentką z opcją "never again"



kim jesteś:
-  niespełna 40letnią wdową
- dziwem natury po przejściu raka, na którego w twoim wieku nie miałaś prawa zachorować
- kimś, kto przestał marzyć o dziecku....
- przestajesz marzyć, bo twoje marzenia mają prawie zerową szansę na spełnienie
- kimś, kto nigdy w siebie nie wierzył i mimo wielu prób, nadal ci się nie udaje uwierzyć, że coś potrafisz....i tak już pewnie zostanie
- czymś dziwnym

kim będziesz?
- ..................................

sobota, 18 sierpnia 2012

this is the end my only friend the end

nie jest najtrudniejsze marzyć i próbować. najgorzej jest, kiedy przy próbach realizacji marzeń i chęciach dociera do ciebie, że tak naprawdę to nie ma sensu. po co się starać? po co walczyć? w pewnym momencie dociera do człowieka, że nic z tego nie będzie. i to jest ten moment, kiedy stwierdza, basta! ale to jest też ta chwila, kiedy nagle dowiadujesz się, że nie zostało ci nic. i jesteś z tym wszystkim zostawiona samotnie. i to jest przykre. bo tak wiele chciałaś, tak wiele próbowałaś, w tak wiele rzeczy wierzyłaś i teraz okazuje się, że to bez sensu. nie ma po co walczyć dalej....trzeba po prostu przyjąć życie takim, jakie jest i grać kartami, które się dostało. nie zmieniać gry, przeznaczenie może ma rację, że daje ci taki wybór a nie inny. pogódź się z tym i żyj po prostu dalej nie oczekując od siebie ani od innych za dużo. tak będzie łatwiej

wtorek, 7 sierpnia 2012

dorosłe dzieci


niektórzy dorośli pozostają na zawsze na etapie przedszkolaka. niestety, nie jest to ten etap, gdzie dziwią się światu i wszystko jest fascynujące i godne dalszego odkrywania. to jest etap, kiedy na pewno mają rację. a nawet jeśli jej nie mają, to sami uważają, że ich zdanie jest najważniejsze na świecie i całe społeczeństwo powinno się dostosować. bo każdy, kto myśli inaczej, z definicji jest debilem. i skoro nie może być tak, jak oni tego chcą, to „bawcie się sami”. mentalność typu „zabieram swoje zabawki i idę na swoje podwórko” nie jest słodka nawet w przypadku 5latka, którego staramy się nauczyć współżycia i współdziałania z ludźmi. w przypadku osoby, która ma tych lat więcej niż 5, jest męcząca i nieziemsko wkurzająca. automatycznie człowiek ma chęć też zapakować swoje zabawki i skoro nie chcą się z nim bawić, bo ma inne zdanie, to ma chęć zmienić piaskownicę na taką, w której może być z innymi na równych warunkach i może się z nimi dogadać. raz ustąpić, innym razem postawić na swoim, ale nie usłyszy nigdy „to baw się beze mnie, mnie to nie obchodzi, skoro nie chcesz robić tak, jak ja sobie życzę”

niedziela, 22 lipca 2012

wyczytane szmatławe historie

historia ze szmatławca:
znajomi znajomych stają się naszymi znajomymi i spotykamy się razem. znajomy znajomych zaprasza na spacer w celu pokazania okazalego domostwa i.....proponuje seks, skoro żona już nie ma na to ochoty....
czy kobieta, której to zaproponowano, powinna poczuć się dowartościowana, czy może jak kurwa? co lepsze i co prawdziwsze. mężczyzna, który uznał, że jest godna jego zainteresowania? to oznacza dowartościowanie.  czy może jednak jak ten ssak leśny stojący przy drodze stała się namiastką żony, która siedzi niedaleko nieświadoma, że tajemnice alkowy zostają ujawnione i mąż planuje zdradę z kimś sobie obcym? jak rozstrzygnąć co jest prawdziwsze?
czy ten sam mężczyzna idąc następnego dnia do kościoła i przystępując do komunii jest hipokrytą? czy może po prostu uznaje cały incydent za nieistotny i jednocześnie ma rację tak działając? ciekawe? dziwne? da się rozstrzygnąć?

wtorek, 3 lipca 2012

i tak cudnie pachnie deszczem

podobno jest takie powiedzenie: wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma....
i chyba w polsce jest ono bardzo prawdziwe, bo jako naród wiecznie jesteśmy niezadowoleni. w zimie, że zimno, w lecie, że ciepło....ale jak w lecie zimno to też źle, bo przecież powinno być lato....i tak naprawdę nie udaje się nikomu dopasować....
wystarczy w komunikacji miejskiej spojrzeć na ludzi....jak tylko zaczyna się lato, to miejsca po nasłonecznionej stronie są wolne...jak bardzo zmęczeni ludzie by nie byli, to i tak tam nie usiądą, bo przecież się roztopią...
a dlaczego nie cieszyć się z tego, co mamy....zaczyna się cudne lato. upał i słońce w dzień, cudnie, można się wreszcie wygrzać a wieczorem przychodzi piękna cudowna wspaniała burza i deszcz stuka o chodnik....otwierasz okno na całą szerokość, siadasz na parapecie i po prostu słuchasz deszczu i wdychasz tę świeżość....wdychasz życie....

poniedziałek, 2 lipca 2012

wakacje

na początek scenka rodzajowa (nie mogę się powstrzymać):
osoby: pani w okienku kasy pkp, bogu ducha winna zagramaniczna turystka
- .....ejem czy pijem? o której chcesz jechać?
- ....
- ale tajm? no przecież nie sprzedam ci biletu jak nie wiem, o której. tajm? powiedz, o której godzinie?

pośmiałam się cichutko, bo za chwilę była moja kolejka a jak wiadomo pani w okienku drażnić nie należy :D chyba się w końcu dogadała. swoją drogą przed euro koleje państwowe mogły jednak udostępnić paniom listę wyrażeń z możliwymi odpowiedziami. to nie jest taki straszny wysiłek, a na ciemnogród byśmy nie wyszli....

a poza tym same dziwne i fajne wrażenia. miło jest tak wrócić i zamieszkać w okolice, gdzie mieszkało się w czasie dzieciństwa. w ramach wolnego czasu można ponownie okrywać miejsca stare, znane i jakieś takie swojskie. i jednocześnie pozwolić ogarnąć się wspomnieniom. tak wiele z tych miejsc przez 20 prawie lat się nie zmieniło.....aż dziwne. a inne - są zupełnie inne......ale takie miłe uczucie, motylki w brzuchu i jakoś tak fajnie :D

w ogóle miło jest wyjść z domu tak po prostu i iść przed siebie nigdzie się nie spiesząc. nie brać ze sobą nawet zegarka, wejść do sklepu, skręcić w jakąś małą uliczkę, w jakiej dawno się nie było i spojrzeć za siebie a nie tylko gnać do przodu. to się nazywają wakacje :D

wtorek, 26 czerwca 2012

jagnaaaaa......boryna przyjechał

- wiesz co? strasznie mi się ten facet podoba...ma takie ładne włosy i jest super, no i ma motocykl (no dobra, "motor" powiedziałaś, potem zostałaś przyuczona, że to motocykl,a motor to silnik)
- no i co? tak będziecie chodzić obok siebie i żadne nie zagada? już dwa lata to trwa. dosyć tego, już my zadziałamy....
*****
- no dobra, jedziemy. wreszcie wakacje i obóz.
- dojadę za dwa dni...ale co wy knujecie? podejrzanie wyglądacie....
- obserwuj - powiedziała ewa, wsiadła do samochodu i odjechałyśmy. a On został tam zastanawiając się co ma obserwować. jak trawa rośnie.....
*****
pojechaliście na kwaterkę obozu. w pewnym momencie życia to najfajniejszy czas na obozie, bo jeszcze nie ma dzieci. jest dużo pracy, bo trzeba wszystko przygotować, ale jest tak jakoś inaczej. wy pojechałyście, bo faceci muszą jeść...to we dwie zajmowałyście się kuchnią...hmmmm....biedni faceci. a On miał dojechać. ewa już zdążyła zacząć knuć z krzyśkiem, jak was połączyć w parę, bo doskonale wiedziała, że obydwoje chcecie być razem, ale jesteście zbyt nieśmiali i macie za mało wiary w siebie, żeby coś z tym zrobić....
w ramach różnych ciekawych działań kwaterkowych panowie stwierdzili, że w tym blondem na głowie i długością włosów wyglądasz jak jagna w chłopach i na krótki okres czasu przylgnęło do ciebie to imię. na szczęście na krótki okres, ale pamiętny....
pewnego przedpołudnia stałaś po kolana w jeziorze próbując domyć jakiś gar, gdy usłyszałaś motor motocykla i serce ci podskoczyło....a za chwilę usłyszałaś głos nogala: jaaagnaaaaaaaaaa, boryna przyjechał...i wiedziałaś, że to może być początek.....biedny boryna ni cholery nie wiedział, co oni kombinują....a przy obiedzie musiał odpowiadać na głupie pytania kolegów ile to przystanków jest na nowolipki z miejsca gdzie mieszka.....przekonany, że odpowiada, gdzie jest sklep z artykułami do motocykli....
a wieczorem....wieczorem zrozumieliście i już wiedzieliście, że jesteście wreszcie razem. to był 26 czerwca roku pańskiego 1991. i tak byłoby dalej, gdyby nie wielki architekt, który postanowił, że już wam wystarczy i zabrał do siebie twoją wielką miłość.



nic nie żałuję. żadnego cierpienia. to był dar, że mogłam Go mieć. nawet gdy teraz tak bardzo boli.....

czwartek, 31 maja 2012

ten pierwszy raz.....

bez zbędnych skojarzeń....to nie jest ten fajny pierwszy raz...to kolejne wredne pierwsze razy....
pierwszy pierwszy raz był 3 miesiące po Jego śmierci, kiedy byłaś zmuszona sama działać wiertarką......
kolejny pierwszy raz był niedawno, jak przepaliła się żarówka w łazience i trzeba było ją wymienić....
i jeszcze jeden. .....sama musiałaś pójść do piwnicy.....

to nie jest fajne, nijak. to On powinien tu być i móc to robić....to męskie zajęcia....nie powinien być umrzeć. to świństwo....
tych pierwszych razów (razy?) będzie jeszcze dużo....przyjdzie taki dzień, kiedy się do tego przyzwyczaisz, kiesy przestanie cię to martwić i dotykać, ale jeszcze nie przyszła ta chwila...to będzie dopiero kiedyś. i sama nie wiesz, czy chcesz, żeby tak się stało, żebyś się tym nie martwiła.....

sobota, 21 kwietnia 2012

bóg tak chciał?

czego chciał tak naprawdę? czy dobry bóg, którego pokazuje nam biblia jest takim złym satyrem? czy to on tak chciał?
chciał żeby zginęła osoba będąca pod twoją opieką?
chciał, żebyś nie mogła w życiu robić tego, czego bardzo pragnęłaś?
chciał, żebyś przez raka nigdy nie mogła zostać matką?
chciał zabrać ci męża?
chciał żebyś była żałosnym zerem?

trzeba by zmienić treść biblii, bo jeśli tak chciał, to jest satyrem cieszącym się z nieszczęścia, a nie dobrym bogiem

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

gemini

cześć. to znowu ja. twoja bliźniacza siostra. ta, którą stłamsiłaś w sobie i której nie pozwalasz istnieć. to ja mam w życiu szczęście, to ja wiem, jak nasze życie wyglądać powinno....ale w świecie żyjesz ty. z tym swoim nieustającym pechem...to ja jestem w twoich snach i pokazuję ci, jak powinno wyglądać twoje życie. to ja jestem szczęśliwa, robię to, co powinnam, jestem tym, kim być powinnam i ja żyję prawdziwie. ty tylko wegetujesz, próbując nie poddać się....słowa, które ostatnio usłyszałaś "jestem z ciebie dumny jak sobie radzisz" były wielkim szokiem, ale ja nie muszę sobie radzić. daj mi żyć  a ty się schowaj.....bo przecież tak, miło je było usłyszeć, ale...nie powinnaś musieć ich słyszeć, nie powinnaś musieć walczyć z ciągłymi przeciwnościami...ty mnie nawet nie poznajesz, bo nie jesteśmy przyjaciółkami. co gorsza, nie jesteśmy nawet wrogami, bo to by oznaczało, że jest między nami jakaś więź....ale patrząc w lustro widzisz kogoś, kogo nie znasz....a powinnaś widzieć mnie....więc daj mi żyć.....pozwól proszę.....

środa, 14 marca 2012

nasz dzień codzienny

"w wypadku autokaru zginęło 28 osób....w tym 22 dzieci....."
"odbędzie się ekshumacja zwłok Kurtyki...."
...chłopcy nie mogą zejść po zdobyciu gasherbrumów ze względu na złe warunki pogodowe i odmrożenia i w bazie powyżej 5000 metrów czekają na śmigłowiec....

to główne wiadomości, jakie dziś z samego rana na początek dnia można było usłyszeć zarówno w radiu, jak i w okienku.....do tego demonstracja związana z nowymi emeryturami to małe miki....

co za świat się zrobił? nigdzie żadnych pozytywnych wiadomości. jak już jakaś się trafi, to jest wpleciona w zalew tych złych.....a może tych złych jest tak dużo.....a może po prostu wiadomości żywią się nieszczęściem i lepiej jest przekazywać te sensacyjne, czy złe wiadomości, bo dzięki temu rośnie oglądalność i zainteresowanie daną stacją. bo to przecież niemożliwe, żeby działy się tylko te złe rzeczy....w ostatnich kilku dniach dobrą była wiadomość o pierwszym zimowym wejściu na szczyt gasherbrum i teraz już dobro tej wiadomości jest zakłócone...

aaaaaa...........jeszcze po drodze wybuchy na słońcu i rychły koniec świata....a może faktycznie......?

czwartek, 1 marca 2012

alice in wonderland

są takie dni, kiedy nagle wyrasta przed tobą norka królika i po uważnym rozejrzeniu się dookoła nurkujesz w jej czeluść spotkać się z szalonym kapelusznikiem i kotem z cheshire....to nieważne, że w tej właśnie chwili twoje ciało jest w zatłoczonym tramwaju, który jedzie gdzieś tam....pewnie do jakiejś pracy....cała reszta ciebie żyje właśnie w wonderlandzie i tam jesteś tym, kim być byś chciała. tam zdarzają się rzeczy, o których marzysz i te, na które czekasz, ale w realnym świecie nie mają prawa się zdarzyć....bo nie mogą....bo tobie się nie zdarzają rzeczy, które byś chciała. bo nie jesteś tym, kim byś być chciała....bo kiedyś w przeszłości skręciłaś w kilka niewłaściwych uliczek i teraz już jest za późno, żeby móc zawrócić i znaleźć tę właściwą...tylko w krainie czarów marzenia się spełniają i rzeczy nierealne są realnymi....szkoda....ale może by tak któregoś dnia wysadzić w powietrze norkę królika jak już tam przejdziesz i zostać tam na zawsze.....może.....

i szalony kapelusznik w wersji z sesji u beatki, ale zrobiony przez upalonego bachorka......

wtorek, 28 lutego 2012

chińczyków przepraszam

chwilo trwaj, żesz w mordę jeża....coś o powiedzeniu w złą godzinę....czy jest jakiś facet, co to chinczykom kiedyś jakieś kuku uczynił? proszę mi tu poszukać w encyklopediach, wikipediach i takich tam....oni podobno jak kogoś nie lubią, to ich przeklinają ciekawie.....pewnie w poprzednim wcieleniu byłaś tym kimś, co im nadepnął na ten chiński komunistyczny odcisk....i teraz przekleństwa działają....między innymi "obyś cudze bachory uczył"....uczysz...już parę ładnych lat i co gorsza, lubisz ten zawód.....kurka, czy ten pokój w wariatkowie to już wyszykowany?
co gorsza "obyś żył w ciekawych czasach" też cię pokarało. rząd i cała ferajna tych kretynów funduje ci pracę do śmierci....żeby nie było. polka zaczyna się od twojego rocznika....żeby nie było, tatuś twierdzi, że dla tych urodzonych od października, ale to zbyt piękne, żeby było prawdziwe....
ciekawym życiem też cię pokarało....jak już jest chwila, kiedy jest ci dobrze, to ci przywali obuchem, żebyś się obudziła i przypomniała sobie, że nie może być za dobrze....nawet muzycy przeciwko tobie są....ale to już małe miki....cholera....weź tę książkę do historii do matury i poszukaj kim byłaś w poprzednim wcieleniu......

wtorek, 7 lutego 2012

na swoim miejscu.....

czy jeśli coś się wreszcie zaczyna układać i zaczynasz czuć powiew " chwilo trwaj", to oznacza, że to koniec świata? a może to początek. może to wreszcie ten oczekiwany moment, kiedy twoje życie znowu zaczyna być normalne i takie jak być powinno zawsze? ciężko wyczuć, ale może to właśnie wreszcie powrót do normalności. może będziesz wreszcie mogła być sobą, przynajmniej przez część swojego czasu. może poza pracą zaczniesz też wreszcie żyć swoimi marzeniami...może wreszcie...co prawda ślimak znów był przez dobę bezdomny, bo się wymeldował z jednego miejsca a jeszcze nie zameldował w drugim, ale odnosisz wreszcie wrażenie, że w tej układance wszystkie części powoli zaczynają trafiać w swoje miejsce i wreszcie pasować jedna do drugiej...tak, puzzle, masz jedne, resztę musisz jeszcze przewieźć. ale to już chyba to....tylko pamiętaj, nie daj się więcej wrobić w miłość, to zbyt wiele kosztuje emocjonalnie....jest tylko On i tak już zostanie na zawsze....

piątek, 3 lutego 2012

mroczny pasażer.....

dexter ma takiego. tylko pasażer dextera ma potrzebę mordu....ale czy każdy z nas przypadkiem też nie ma takiego pasażera w swoim ja? takiego, który pragnie zrobić to, czego nie wypada. takiego, który by chciał, który kocha, nienawidzi i który się boi? chyba tak. tylko my swoich pasażerów trzymamy w ciszy i tajemnicy i rzadko pozwalamy im obejrzeć świat. bo jeżeli świat się o nich dowie, to i nasze życie zmieni się z dnia na dzień w coś, co nie pozwoli nam istnieć dalej. to pasażer zacznie rządzić nami i świat przestanie nas postrzegać takimi, jakimi na codzień jesteśmy....tylko czy mamy tylko jednego pasażera? przecież jednego dnia zaczyna panować nad nami strach i przerażenie. to jest inne ja nasze. ale panujemy nad nim. innego dnia żądza mordu jest prawie nie do odparcia....ale znów udaje nam się przekonać pasażera, żeby siedział cicho. i tylko gdzieś w snach i myślach dokonujemy czynów okrutnych, mordujemy bądź unicestwiamy samych siebie.....a trzymając zbyt długo pasażera w ukryciu i nie pozwalając mu odetchnąć sprawiamy, że powoli umieramy i pozornie nadal będąc sobą zmieniamy się w kogoś innego, kim pasażer rządzi niepostrzeżenie....nasze ja zanika, choć wydaje się istnieć dalej......

środa, 1 lutego 2012

list kota do chłopa.....

Umrzeć - tego się nie robi kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.

Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.

Coś sie tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.

Do wszystkich szaf sie zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.

Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
I żadnych skoków pisków na początek.

czwartek, 26 stycznia 2012

ślimak "domny"

dawno cię tu nie było :D ale "ten brak czasu tak dolega" jak by zaśpiewał bajor :D
ale teraz jesteś, a brak czasu dolega z prostego powodu: ślimak przestanie być bezdomny:) ślimak zakupił na drodze kredytowej własne trzydzieści metrów powierzchni, na której może śpiewać, grać i biegać nago :D ślimak będzie wreszcie miał swoje miejsce na ziemi. miejsce, gdzie będzie czuł się wreszcie u siebie, we własnej skorupce i norce....
ale wiadomo, że taki zakup pociąga za sobą mnóstwo załatwiania i papierków. mnogo ich było przed zakupieniem, jeszcze więcej teraz, po zakupieniu....no, w końcu w śródmieściu jeszcze nie mieszkałaś. w swojej historii mieszkaniowej zaliczyłaś wolę, żoliborz (pierwsze klaustrofobiczne mieszkanie zaraz po ślubie), mokotów  (już mniej klaustrofobiczne, ale na parterze) i przez ostanie parę lat bielany. teraz pora na śródmieście, żeby było śmieszniej, będące w odległości jakichś 500 metrów od pierwszego mieszkania znajdującego się na woli :) ale ten domek już jest twój....i już w sobotę w nim zamieszkasz :) teraz "tylko" należy spakować górę rzeczy uzbieranych przez prawie 40 lat życia, "wykorzystać" przyjaciół i zacząć kolejny tego życia etap :)