czwartek, 26 listopada 2009

anioł muzyki mnie oszukał....byłam mu tak wierna...

dlaczego jest tak dziwacznie...jedni pieją z zachwytu...łzy im płyną, gdy śpiewasz....płacą ci za to, żebyś zaśpiewała, juz kolejny raz z rzędu.....? a inni? nie mówią nic, ale po ich zachowaniu widać, że nie podoba im sie to, co robisz, że nie jesteś wystarczająco dobra, żeby cie docenić....nie rozumiesz tego....i jest ci z tym źle....paderewski nie miał racji, ciężka praca to bullshit, wystarczy talent i szczęście, a ty nie masz żadnego z nich.....tylko ciężko zapierdalasz na to, co chcesz osiągnąć.....
ale może powinnaś się pogodzić z takim stanem rzeczy.....może powinnaś zacząć oddzielać jedno od drugiego...może to jest rozwiązanie i wtedy będziesz szczęśliwsza....skup sie na jednym oddzielnie, jako czymś, co po prostu się dzieje, co jest spotkaniami towarzyskimi w wyborowym towarzystwie świetnych przyjaciół....a to drugie, to właśnie jest wtedy, kiedy dziadek igor akompaniując ci ma łzy w oczach, gdy śpiewasz "I don't know how to love him", gdy pani ela dzwoni kolejny rok z prośbą, żebyś zaśpiewała, bo mają bardzo ważną imprezę i dobra oprawa muzyczna im potrzebna....od dziś jesteś nową osobą, która oddziela te dwie rzeczy....

wtorek, 24 listopada 2009

z serii: kochamy warszawskie mza

podobno w każdej grubej babie jest mała chuda....u mnie jest to też ta rozsądna....więc teraz cicho siedź rozsądny chudzielcu, bo cie uciszę ciastkami....teraz piszę ja, bo emocje wchodzą w grę...
już chyba w poprzednim blogu dziękowałam warszawskiemu ztm za ich udział w moim życiu ....dziś znów dostarczyli mi rozrywki...
godzina 9 rano, czyli tak zwane godziny porannego szczytu, kiedy wszyscy jadą do pracy, dzieci do szkoły (no dobra, młodzież, bo znów mi się znajome dzieci zaburzą :))....autobus na trasie AK, czyli tam, gdzie remont jest i korki jak 150....trasa prowadzi z jednej z warszawskich "sypialni" czyli tarchomina do cywilizacji i  co robi szanowne mza  (chyba tak się teraz nazywają)? puszcza na tę trasę i w godzinach szczytowych...krótki autobus....nosz prosz was.....halo!!!!!! rozum, tfu.....to coś między uszami panów i pań za to odpowiedzialnych PORAŻA!!!! nawet nie miałam siły się złościć......

sobota, 21 listopada 2009

deszczowo i ponuro

są takie dni, kiedy masz wszsytkiego dosyć....kiedy najchętniej usiadłabyś w kącie, przykryła się kocem, wzięla kieliszek wina,  puściła Marillion Brave, i zatonęła w tym.... nie masz chęci nic robić, chcesz płakać, zniknąć i przestać myśleć, przestać czuć i zniknąć...nie marzyć więcej, bo wszsytkie twoje marzenia zawsze jakoś pokrętnie się realizują, nie realizują wcale, albo dzieją się rzeczy odwrotne do nich...więc po jaką cholerę marzyć...
w takie dni przeklinasz, że człowiek został obdarzony myślącym mózgiem, chociaż w niektórych przypadkach należało by się zastanowić, czy to prawda....ale marzysz o tym, żeby polegać tylko na instynkcie, nie myśleć nie czuć...tylko przetrwać....okropne dni....nienawidzisz ich....

środa, 18 listopada 2009

wielki lizak...czyli dylemat

wyobraź sobie
masz 6 lat i jesteś w zerówce. no dobra, jak chodziłaś do przedszkola, to chyba nie bylo czegoś takiego...never mind..to twój blog
masz 6 lat, za ciężką pracę nad literowaniem dostałaś wielkiego lizaka od swojej ulubionej nauczycielki... i nagle po kilku dniach ten lizak staje się lizakiem przechodnim. kilka osób dostało takie lizaki ale tylko twój wędruje po całej sali....inni moga go posmakowac.....no dobrze, tylko kilka osób dostało taki sam, ale tylko twój jest przechodni....w końcu wraca do ciebie ale jest już uszczuplony o kilka gryzów...w końcu okazuje się, że masz się nim z kimś podzielić....tylko ty....pozostali mają swoje lizaki...co masz teraz zrobić? pozbyć się lizaka, czy dzielić się z tymi, którzy mają swoje...? oto jest pytanie

poniedziałek, 16 listopada 2009

super

jakie to wspaniałe uczucie. dawno już się tak nie czułaś. jesteś wielka...udało się. samo się śpiewało. "upiór w operze" z partnerem bez problemu sam się zaśpiewał. to jest niesamowite uczucie. od razu czujesz, że możesz, że potrafisz i będzie tylko lepiej....to, co kiedyś było problemem, teraz samo sie rozwiązało i nie stanowiło przeszkody....może jednak coś z ciebie jeszcze wyrośnie....wiadomo, nie dorównasz innym, ale na własne możliwości będziesz zadowolona. a to najwazniejsze, żebyś była zadowolona, szczęśliwa i kochała to, co robisz. czego i wam czytacze moi życzę

niedziela, 15 listopada 2009

do i fit in?

Sometimes I wonder
Where I've been
Who I am, do I fit in?
Make-believing is hard alone
Out here, on my own

We're always proving
Who we are
Always reaching
For that rising star
To guide me far
And shine me home
Out here on my own


do i fit in? czy ty jesteś stąd? nie pasujesz do tego świata.... nie bardzo wiesz co chcesz. a jak już się orientujesz, to jest daleko od przyjętych ogólnie standardów. kto widział, żeby w twoim wieku zacząć zajmować się muzyką, mieć największą ambicję w zaśpiewaniu czegoś, w byciu na scenie....normalny człowiek myśli o tym, żeby zarobić, żeby awansować. a ty, marzysz o scenie. tylko po co? i co ciekawsze, nie chcesz sławy, chcesz po prostu być na scenie i grać i śpiewać. kiedy tam jesteś, zapominasz o wszystkim innym, wchodzisz gdzieś, gdzie nikt inny nie ma wstępu, poza tobą nie ma nic. jesteś ty i to, co robisz. świat rzeczywisty znika. znika trema, która na próbach nie daje ci żyć i nie pozwala ani zagrać, ani zaśpiewać. na scenie tego nie ma....czy tak zachowują się normalni dorośli ludzie? do i fit in?

sobota, 14 listopada 2009

inny świat

cisza....refleksy światła odbijające się w dnie....kiedy się zanurzasz, jest dobrze, jest cicho, cały szum rzeczywistego świata znika...widzisz tylko odbicie świateł....kolejny ruch rąk i jesteś kilka metrów z przodu....po kilku chwilach ciało przyzwyczaja się do nowego środowiska i "łapie rytm"...przestajesz czuć zmęczenie...po prostu płyniesz....gdzieś pod powierzchnią docierają do ciebie echa pokrzykiwań z powierzchni...ale tam jest inny świat, ten rzeczywisty a tu...są one tylko echem, które cię nie interesuje.....aż się nie chce wynurzać....niestety, ewolucja zadecydowała, że ludzie nie mają skrzeli....a szkoda, nie trzeba by było się wynurzać....

czwartek, 12 listopada 2009

uda sie!

heh...czy ty jesteś pewna, że dobrze zrobiłaś? rozumiem, cos sobie udowadniasz, ale czy dasz radę. koncert już 14-go, zgodziłaś się zaśpiewać dwie piosenki i , co gorsza, zagrać (Agnieszka - to kiepski pomysł, jeszcze nic nie obiecane)...zastanów się może, zanim dasz odpowiedź na 100% dobrze? ale z kolei, porquoi pas? przecież masz szansę jeszcze zdążyć dopracowac utwory...przełam się w końcu i uwierz w siebie, w to, że potrafisz....

środa, 11 listopada 2009

na bazie dżemu

Idź własną drogą, bo w tym cały sens istnienia,
Żeby umieć żyć
Bez znieczulenia, bez niepotrzebnych niespełnienia
myśli złych

Jak na deszczu łza,
cały ten świat nie znaczy nic, o nic
Chwila która trwa, może być najlepszą z twoich chwil
Najlepszą z twoich chwil


no i co? Baśka dała ci do myślenia? to dobrze, bo znowu wpadałaś gdzieś głęboko w studnię niepamięci i beznadziei. a to, co dżem wyśpiewał ma sens. więc nie ma sensu się poddawać. postaraj się może, żeby faktycznie ta chwila, która trwa, była najlepszą z twoich chwil. no dobrze, lepsza niż te, co były nie będzie. ale i tak musisz rozróżnić swoje dwa a nawet trzy życia: pierwsze przed rakiem, drugie po nim, i teraz trzecie - bez Niego. ale możesz to trzecie również spędzić dobrze. więc herr faust ma rację, ważne jest, żeby kiedyś powiedzieć: chwilo trwaj! jutro muzyczny dzień udowodnij coś sobie a nawet jeśli nie, to czerp radość z tego, że możesz grać i śpiewać. że ktoś ci poświęca swój czas, żebyś mogła realizować swoje pasje....żyj tym

wtorek, 10 listopada 2009

bez tematu

Nie to tylko w mej głowie szum.
Siedzę i tonę i tonę we łzach,
Bo jest mi smutno, bo jestem sam.
Dławi mnie strach.

Samotność to taka straszna trwoga,
Ogarnia mnie, przenika mnie.
Wiesz mamo, wyobraziłem sobie, że
Że nie ma Boga nie, nie ma nie!
Nie ma Boga nie.

Spokojny jest tylko mój dom,
Gdzie Ty jesteś a mnie tam już nie ma.
Gdzie nie wrócę chyba nigdy



Samotność to taka straszna trwoga,
Ogarnia mnie, przenika mnie.
Wiesz mamo, wyobraziłem sobie, że
Że nie ma Boga nie, nie ma nie!
O nie, nie...
Nie ma Boga, nie ma nie!, nie, nie..
Nie, nie...
Nie ma Boga, nie..



może jest, ale musi mnie strasznie nie lubić...albo zwisa Mu....mi też,
zmęczyłam się już walką...

poniedziałek, 9 listopada 2009

jesien idzie....nie ma na to rady....

smutno tak ci dzisiaj...dlaczego? znowu depresja? bo mam wrażenie, że znów masz chęć zrezygnować ze wszystkiego, cokolwiek robisz, zakopać się w domu, pod kocem i tak zasnąć i zapomnieć o wszystkim. o tym, że jesteś beznadziejna, za cokolwiek się nie bierzesz. po cholerę się szarpiesz ze wszystkim jeśli i tak niewielkie są szanse, że to ma sens? ale z kolei, jeżeli sobie na to pozwolisz, to naprawdę dopadnie cię znów ten czarny potwór i tak zostaniesz....to po co Jego ofiara? musisz walczyć, musisz każdego dnia wstawać z łóżka i brnąć dalej przez to gówno, jakim jest życie, czy też bagno, jak ktoś dziś powiedział...brnij brnij, walcz, nawet jeśli jesteś beznadziejna. nie poddawaj się...bo stamtąd nie ma powrotu

niedziela, 8 listopada 2009

chcemy bawić się z wami, chcemy tańczyć i grać

jaki debil powiedzial, że rozrywka musi uczyć? co z tego, że 1 % prawdy historycznej, że nasi wschodni przyjaciele jak aniolowie, ale nadal zaśmiewasz się do rozpuku jak ogladasz gustlika ścigającego jajko po całym talerzu. aż się dziś popłakałaś. i nie ma przesłania mądrego. jak włączasz telewizor to dla rozrywki. telewizja nie ma uczyć, jak masz chęć się pouczyć, to weź do ręki książkę.....
spektakl teatralny był super wesoły, komediowy dopóki na scenę nie wszedł "general kościuszko" i powiedział: chopin, ty jesteś symbolem narodowym i nie możesz grać w knajpie......
rozrywka to tylko rozrywka na litość boską. przestańmy mnozyć byty tam, gdzie ich nie ma, zacznę kochac pana occhama za jego brzytwę.... wyluzujmy wreszcie....
z niedzielnym pozdrowieniem dla świata, potrafiącego się bawić....

sobota, 7 listopada 2009

nieczynne :(

hmmmm....jakby to powiedzieć....ciekawy dzien dzisiaj....
uparłaś się, że wreszcie pójdziesz do kina obejrzeć bastardy tarantino zanim zdejmą z ekranów. w końcu dosyć długo już lecą i lada chwila przestaną. to sobie weszłaś na stronę kina, żeby sprawdzić, czy dużo ludzi ma chęć na ten film i jakie miejsca zostały, żeby sobie cos zarezerwować. weszłaś i...zonk....komputer powiedział "liczba biletów przekracza liczbę zarezerwowanych miejsc"....hmmmm......
no to zdecydowałaś sobie, ze pójdziesz na basen....a na basenie pan powiedział: nie ma już miejsc teraz, za pół godziny moge panie wpuścić.....
w ten sposob spędziłaś wieczór z młodym kapitanem kirkiem i panem spockiem :)

czwartek, 5 listopada 2009

witamy w Matrixie

wszystko się udało. nauczylaś się juz wszsytkiego co chciałas. mówisz kilkoma językami, grasz na pianinie, wiolonczeli, gitarze i umiesz śpiewać.
kupiłaś mieszkanie i wreszcie masz swój kąt, gdzie możesz mysleć, żyć i funkcjonowac. odnalazłaś cel i sens swojego życia.
nikt nie patrzy na ciebie jak na dziwaka, który nie wie, co ma począć z życiem i chce zrobić wszsytko i jest nadgorliwy
twoi przyjaciele nadal są twoimi przyjaciółmi......wszystko jest tak, ja powinno być

poniedziałek, 2 listopada 2009

....

czy, jeśli ktoś słyszy wystarczająco często, że jest beznadziejny, to taki faktycznie jest? a czy, jeśli nawet tego nie słyszy, ale postępowanie innych osób wskazuje na to, że tak myślą, to czy taki się staje? a jeżeli jeszcze dodamy do tego słabą konstrukcję psychiczną i brak wiary w siebie? do tego, jako już chyba ostateczny czynnik, brak osoby, która wierzy w Ciebie? która zawsze w Ciebie wierzyła?
i co teraz? zrezygnować? poddać się? dać sobie spokój i uwierzyć? we własną beznadziejność? trudne, prawda? zastanów się....