czwartek, 26 listopada 2009

anioł muzyki mnie oszukał....byłam mu tak wierna...

dlaczego jest tak dziwacznie...jedni pieją z zachwytu...łzy im płyną, gdy śpiewasz....płacą ci za to, żebyś zaśpiewała, juz kolejny raz z rzędu.....? a inni? nie mówią nic, ale po ich zachowaniu widać, że nie podoba im sie to, co robisz, że nie jesteś wystarczająco dobra, żeby cie docenić....nie rozumiesz tego....i jest ci z tym źle....paderewski nie miał racji, ciężka praca to bullshit, wystarczy talent i szczęście, a ty nie masz żadnego z nich.....tylko ciężko zapierdalasz na to, co chcesz osiągnąć.....
ale może powinnaś się pogodzić z takim stanem rzeczy.....może powinnaś zacząć oddzielać jedno od drugiego...może to jest rozwiązanie i wtedy będziesz szczęśliwsza....skup sie na jednym oddzielnie, jako czymś, co po prostu się dzieje, co jest spotkaniami towarzyskimi w wyborowym towarzystwie świetnych przyjaciół....a to drugie, to właśnie jest wtedy, kiedy dziadek igor akompaniując ci ma łzy w oczach, gdy śpiewasz "I don't know how to love him", gdy pani ela dzwoni kolejny rok z prośbą, żebyś zaśpiewała, bo mają bardzo ważną imprezę i dobra oprawa muzyczna im potrzebna....od dziś jesteś nową osobą, która oddziela te dwie rzeczy....

2 komentarze:

uninvited pisze...

a ja uważam, że kiedy coś, co się kocha, zaczyna się robić dla poklasku, traci to wiele ze swej ogromej wagi...

singingirl pisze...

poklask różni się od poczucia beznadziejności...