środa, 6 marca 2013

potrzeby wyższe......

i tak walczysz cały dzień z myślami, czy w ogóle pisać to, co chodzi ci po głowie. a może to coś zapeszy.....

w roku '89 wielka radość zapanowała w środowisku himalaistów: polacy zdobyli najwyższy szczyt himalajów. wśród nich dwóch "dziadków" himalaizmu chrobak i heinrich a także falco dąsal, świetny obserwator i opowiadacz. jego opis wspinaczek nie ma sobie równych, jest jak pełna życia fabuła a nie nudny dokument. niestety, w drodze powrotnej do bazy nastąpiło załamanie pogody i chłopaki szli na jednej poręczówce, która nie wytrzymała. pięciu z nich zginęło.....

dziś cały dzień czekasz na informacje, co z berbeką i jego partnerem. i z każdą godziną coraz mniej nadziei, że wrócą. wczoraj wspaniały sukces - mistrzowie wejść zimowych zdobyli zimą kolejny szczyt - broad peak. a teraz ten sukces przyćmiewa oczekiwanie na wiadomości, czy wszyscy zejdą w końcu do bazy. szanse coraz bardziej maleją....

co prowadzi do zastanawiania się nad tym, jak bardzo wielkie muszą być marzenia, żeby być gotowym za nie umierać. tak wielkie niebezpieczeństwo, na które narażają się wspinacze chodząc w góry tylko dlatego, że "istnieją", a wiedzą przecież, że jeden niewłaściwy krok może spowodować, że będzie to ich krok ostatni zakończony krótkim, bądź długim lotem i.....zakończeniem największej podróży. ale robią to, bo nie potrafią bez tego żyć, po prostu realizują siebie i swoje marzenia. człowiek to jednak dziwna istota, to ktoś, dla kogo istnieją nie tylko potrzeby pierwotne, musi nie tylko jeść, sikać i spać. bez prób realizacji marzeń umiera wewnętrznie. i tak naprawdę zaczyna wegetację. ale jak daleko warto się posunąć w realizacji potrzeb wyższych.......

masz nadzieję, że jednak zdołają wrócić.....