sobota, 27 marca 2010

środa, 24 marca 2010

taka sobie bajeczka?

była sobie kiedyś mała dziewczynka...jak wszystkie małe dziewczynki lubiła bajki...uwielbiała te o królewnach i rycerzach na białym koniu i oczywiście najfajniej było słyszeć, że "żyli długo i szczęśliwie"... każdej małej dziewczynce wciska się taki kit, że świat jest piękny i tylko jeśli ona będzie dobra, to i świat jej dobrem odpłaci....
no więc ta dziewczynka, jak już sobie trochę podrosła, to zaczęła sobie marzyć o jednej jedynej rzeczy: o rodzinie....o wspaniałym mężu, który ją będzie kochał i którego ona będzie bardzo kochała, o dzieciach, które im się urodzą i i ciepłym domu rodzinnym, który stworzą, razem się zestarzeją i będą "żyli długo i szczęśliwie"....
potem dziewczynka dorosła, poznała tego jednego jedynego pierwszego i spełniło się jej wielkie marzenie...kochała go ponad wszystko a on ją i ich miłość kwitła  pomimo wszystkich przeciwności świata....
a potem wielki architekt świata sobie przypomniał, że nie można sprawiać tego, żeby bajki się spełniały....nie pozwolił na długie szczęście dziewczynki...odebrał jej możliwość urodzenia dzieci dając jej raka zamiast dzieci....a potem, widząc, że mimo to wielka miłość dziewczynki i jej ukochanego jest jeszcze silniejsza i mimo wszystko są bardzo szczęśliwi postanowił odebrać jej ukochanego.... i tak dziewczynka obudziła się z pięknego snu i spadła uderzając tyłkiem o kant rzeczywistości....dziewczynka wie, że marzenia może i się spełniają, ale zawsze trzeba za ich spełnienie zapłacić....ale przynajmniej nie opowie kolejnym dziewczynkom bajek o wielkiej miłości bo cena za nią jest ogromna.....jednak dziewczynka nie żałuje tej wielkiej miłości, te siedemnaście lat było warte więcej niż całe jej pozostałe życie i wdzięczna jest architektowi, że te miłość dostała....może jednak więc marzenia są dobre, ale nigdy więcej dziewczynka nie zamierza już pokochać, bo coś takiego jakie miała, dwa razy się nie zdarza.....a było piękne i jednak lepsze niż gdyby się miało nigdy nie zdarzyć

sobota, 20 marca 2010

wiosna, panie sierżancie

śnieg stopniał i psie gówna wylazły na wierzch....zaczynają sypać nawozem po trawnikach....świeci słońce...jest ciepło.....przyszły zamówione wiosenne ciuchy.....spodnie kupione "na wyrost" okazały się być akurat (papa motywacjo do odchudzania)...chce się żyć...czyli nic innego, jak WIOSNA PRZYSZŁA....
i to jest dobre, fajne, śnieg i mróz już pokazały, co potrafią i precz stąd.....
a teraz pora na spełnianie życzeń, marzeń i wzięcie się za robotę, trzeba zacząć walczyć o te trzy niemożliwe....

czwartek, 18 marca 2010

...alicja....

".....codziennie rano przed śniadaniem myślę o sześciu niemożliwych rzeczach...."
tak sobie myślisz, że o sześciu to za dużo, ale pomyśleć o trzech rzeczach, które uważasz za niemożliwe i uwierzyć, że mogą się zdarzyć, to tak akurat na dobry początek dnia....
coś jest w bajkach typu "alicja...", gdzieś tam tkwi nadzieja i wiara, że nawet to, jak bardzo ten świat jest pokręcony w złą stronę, może być zrównoważone przez podejście do niego i wiarę w niemożliwe....przecież możliwości tak naprawdę do dokonania pewnych rzeczy siedzą w tobie a nie w świecie. świat może ci co najwyżej przeszkadzać, ale nie jest w stanie cie powstrzymać....
tak więc nowe postanowienie: codziennie rano po wstaniu z łóżka uwierzysz, że trzy rzeczy, które uznajesz za niemożliwe, mogą stać się możliwe, mają szansę się zdarzyć. jeśli tylko bardzo mocno będziesz w to wierzyć i starać się, to tak się stanie...