czwartek, 29 lipca 2010

suicide is painless......

Suicide is painless

Through early morning fog I see 
The visions of the things to be 
The pains that are with held from me 
I realise and I can see 

Suicide is painless 
It brings so many changes 
But I can take or live it if I please 

The game of life is hard to play 
I\'m gonna loose it anyway 
But losing cards are some days late 
So this is what I have to say 

This time of year will pierce our skin 
It doesn\'t hurt when it begins 
But as it works its way on it 
The pain grows stronger watch it grin 

A brave man once requested me 
To answer questions that I keep 
"Is it to be or not to be" 
And I reply "Oh why ask me ?" 

And you can do the same thing if you please 

środa, 21 lipca 2010

czasy się zmieniły


kiedy byłaś mała, to w wakacje, kiedy świeciło słońce i była pogoda, rodzice zabierali cię na basen. nie trzeba było palić się w słońcu. zawsze to mogła być namiastka wakacji. no, chyba, że wyjeżdżaliście gdzieś na wakacje...ale nie ten temat mamy. mamy właśnie chwilę, kiedy rodzice z dziećmi nie mogą wyjechać, nie mają czasu, bo pracują, nie ma kasy, żeby zapłacić za wyjazd dla trzech, lub więcej osób. teraz też tak jest, może nawet częściej. ale i metody spędzania wolnego czasu się zmieniły. teraz rodzice idą z dziećmi do centrum handlowego, bachorki rozbieraja się do gatek, niektóre, o zgrozo!, mają na sobie nawet kostiumy kąpielowe i ....hajda dzieci pod fontannę w centrum miasta w wielkim centrum handlowym....kochani rodzice, czy te zakupy są takie ważne? a może basen za daleko? współczujemy wam dzieciaczki...

poniedziałek, 19 lipca 2010

z coelho tym razem

"uświadomiła sobie, że istnieją dwa powody, które nie pozwalają ludziom spełnić swoich marzeń. najczęściej po prostu uważają je za nierealne. a czasem na skutek nagłej zmiany losu pojmują, że spełnienie marzeń staje się możliwe w chwili, gdy się tego najmniej spodziewają. wtedy jednak budzi się w nich strach przed wejściem na ścieżkę, która prowadzi w nieznane, strach przed życiem rzucającym nowe wyzwania, strach przed utratą na zawsze tego, do czego przywykli.
ludzie tęsknią za całkowitą odmianą, a jednocześnie pragną, by wszsytko pozostało takie, jak dawniej" ....
to tak w ramach przemyśleń

poniedziałek, 12 lipca 2010

powracający koszmar...

po raz kolejny wrócił ten sam sen - ten sam koszmar...nie lubisz, jak znowu ci się śni. jesteś sama, szukasz Go, bo zniknął, wyłączył telefon, nie odbiera, a ty panikujesz....chciałabyś, żeby wreszcie odebrał, żeby móc z Nim znowu być, porozmawiać, po prostu ponownie być razem...i nie możesz się z Nim skontaktować....przeraża cię to.... nie wiesz, co masz zrobić. za każdym snem jest ci coraz gorzej.
zmieniają się warunki, okoliczności i osoby towarzyszące, ale rdzeń zostaje, nie możesz się z Nim spotkać. bardzo tego chcesz, ale tak jak w rzeczywistości, nie masz takiej możliwości. i to jest to samo co w realu, okropne i niezmienne....
czasem się różne rzeczy zmieniają, dziś w nocy próbowałaś się zabić, niezbyt skutecznie, ale jednak...
nie chcesz tego snu....już nigdy więcej
ale od czego to zależy? czy wtedy, kiedy więcej o Nim myślisz, kiedy bardziej za Nim tęsknisz? czy, kiedy pojawiają się rzeczy, które ci Go przypominają? niezrozumiałe są sny i ich pochodzenie....takich już nie chcesz. może wreszcie przyjdzie dzień, kiedy ten wstrętny sen sie nie powtórzy

niedziela, 11 lipca 2010

cisza

siedzisz na werandzie domku znajomych nad jeziorem....minęła właśnie północ  a ty wyszłaś z wody po szóstej dziś kąpieli...a może to pierwsza kąpiel dnia następnego...nie wiesz, ale tak naprawdę to nieistotne, nieważne, nie ma najmniejszego znaczenia w chwili obecnej. siedzisz sobie po prostu na ławeczce, wpatrujesz się w żaglówę przycumowaną do brzegu 10 metrów od ciebie, patrzysz w gwiazdy wypatrując gwiazdozbiorów, widzisz kasjopeję, wielki wóz, za cholerę nie możesz znaleźć oriona...ale znowu nie ma to dla ciebie najmniejszego znaczenia....wokół ciebie cisza, tylko uperdliwe owady latają blisko głowy...
kojarzy ci się to wszystko z  czasami, kiedy byłaś kim innym, kiedy poznałaś Jego, razem spędzaliście noce na obozach, wychodziliście patrzeć na gwiazdy i kąpać się razem w "świetle księżyca" ("to można się kąpać w świetle księżyca?" zapytał worf, ale to zrozumieją tylko ci, którzy oglądali star treka)...
i tylko ta cisza...taka spokojna, dająca ci wreszcie ukojenie. niewiele rzeczy ci to daje, niewiele rzeczy powoduje, że przestajesz w duszy płakać....bo tak naprawdę na zewnątrz pokazujesz światu uśmiech, a w środku krzyczysz z bólu i rozpaczy...a teraz po prostu jesteś obok świata...

wtorek, 6 lipca 2010

politycznie?

Z góry przepraszam za wielkie litery, których z założenia nie stawiam, ale niestety, w związku z wakacjami większość wpisów powstaje, gdy mam natchnienie, a niekoniecznie wtedy jest dostęp do netu. Czyli dokument tworzony jest w Wordzie, który domyślnie mnie poprawia- dupek, nie wie, że ja wiem najlepiej czego chcę  tyle gwoli dygresji i słowa wstępu …..



Miało być politycznie….człowiek zupełnie apolityczny, nie znoszący polityki i polityków (jeszcze parę odmian tego słowa zostało), poszedł na wybory. Curiosum nad cudami, bo w poprzednich wyborach Tatuś zepsuł prąd w domu, żeby twój Mąż musiał przyjechać i naprawić, a „przy okazji, jak już tu jesteś, to idź zagłosuj”  zameldowana jesteś przecież nadal u rodziców. Tym razem nie trzeba było takiej akcji, poszłaś z własnej, nieprzymuszonej woli. W końcu nie masz ochoty na wyrzuty sumienia przez kolejne 5 lat.


A ponieważ siedzisz na wakacjach nad morzem, to i na wybory trzeba było iść tutaj. Zebraliście się całą rodzinką i na wycieczkę do krynicy. Dochodzicie do ….matko, jak to się nazywa? Tam gdzie się głosuje? Nieważne, w każdym razie dochodzicie tam, gdzie trzeba zagłosować….a tu – kolejka na kilometr. No dobrze, z dzieciństwa pamiętasz, jak Babcia stawała w kolejce zostawiając dziecko z przykazaniem, że ma się grzecznie bawić i znikała jakoby w czarnej dziurze, bo kolejki były takie na pół dnia stania. Tu okazało się, że nie pół dnia, ale 40 minut z wakacji wybory ci odebrały….oj, nie podoba ci się. W kolejce do wyborów?! Szok w trampkach. Ale grzecznie wystałaś w kolejce, odfajkowałaś właściwe nazwisko. I tylko tak po tobie chodzi, że nie wiadomo, czy to właściwe nazwisko. Tak naprawdę większość ludzi, których znasz, głosowało tak, jak ty, ale 90%, jeśli nie 100, nie głosowało NA kandydata, a PRZECIWKO. Czy na tym powinny polegać wybory prezydenckie, że naród wybiera mniejsze zło? Chyba nie? A może jednak? Kraj jest dziwny, to może i zwyczaje w nim panujące są takie dlatego.


Ważne, że nie musisz zmieniać imienia na Kasandra i twoi Przyjaciele z Hamburga są bezpieczni – nie będziesz migrować, jak w „epoce lodowcowej”. A cała reszta? Polityka? Jak zwykle będzie działa się bez ciebie i nic z tego głosowania dla ciebie nie wyniknie….


czwartek, 1 lipca 2010

dbamy o klienta

Leżysz sobie na plaży, akurat w tym roku padło na fragment wybrzeża Bałtyku w krynicy. Jest miło, ciepło, słońce grzeje, morze szumi i….no właśnie, zawsze znajdzie się jakieś „ale”. Cóż tym razem? Otóż, dbałość właścicieli i zarządzających terenami nadmorskimi o klienta, który, nie ukrywajmy, utrzymuje tychże właścicieli. Przyjeżdżasz do ośrodka, o którym doskonale wiesz, że nie należy do takich, najwyższych lotów. Ale wiesz o tym, bo spędzałaś tu wakacje roku temu. Ale ponieważ ośrodek jest 50 metrów od morza, zgadzasz się na to z pełną świadomością w co się pakujesz. Przecież tak naprawdę w założeniu w pokoju masz zamiar spędzać niewiele czasu, bo przyjechałaś poprzebywać wreszcie nad morzem i na świeżym powietrzu. Obsługa w miarę miła, więc nie ma zbytnich problemów. Brudno też nie jest, karaluchy spod łóżka nie wychodzą, da się przeżyć. No i w tym punkcie kończy się twoje zadowolenie z organizacji…. Wychodzisz nad morze. Zdajesz sobie sprawę z tego, że z kąpielą w tym roku może być kiepsko, w końcu powódź było i ten cały syf znalazł się w Bałtyku. Ale zawsze przecież można pochodzić po wodzie. Na co bardzo liczysz. A tu…nad wodą widać kłęby zielonego śmierdzącego zielska, które przypłynęło razem z ostatnim sztormem. Przekonana, że skoro jesteś tu przed otwarciem sezonu, to za chwilę ośrodki nadmorskie zorientują się i puszczą traktor z grabiami, który syf zbierze….”liczcie na nas, powiedziały liczydła”…po kilku dniach glony zaczynają się rozkładać i śmierdzieć tak, że samo wejście na plażę odrzuca…. O chodzeniu brzegiem morza nie ma nawet co mówić, co kilka kroków trzeba się oddalić, chyba że ktoś czerpie perwersyjną przyjemność taplania się w śmierdzącym bagnie o konsystencji rozgotowanego szpinaku….ty do takich osób nie należysz, pomijając wszystko nie znosisz szpinaku….



Idziesz więc na promenadę w założeniu, że wakacje, czas wolny, odchudzanie też poszło na półkę, więc zafundujesz sobie gofra, albo jakiegoś loda…podchodzisz do stoiska, gdzie stoi lodówka, w niej lody gałkowe. Po kilku minutach ktoś z sąsiedniego stoiska woła: nie, proszę pani, dziś nie ma lodów, bo tego pana dziś nie ma…..hę, to te lody tak sobie drugi dzień stoją? No dobrze, odnotowujesz w pamięci, żeby raczej nie korzystać z tych lodów, salmonella stanowi ten urok wakacji, który masz nadzieję sobie oszczędzić. Idziesz do następnego miejsca, zamawiasz gofra… dostajesz wielgachnego, pół-surowego gofra z mnóstwem dodatków na malutkiej tacce, z której to wszystko spada….ale chociaż dodatków nie żałowali…


Parę innych takich kwiatków jeszcze było, między innymi wersja plaży przez nikogo nie sprzątanej. Ok, turysta syf po sobie zostawia, wszystkich nie nauczysz porządku, kulturę się podobno z domu wynosi, ale czy to przypadkiem nie należy do kogoś, żeby tę plażę przygotować???? Pozostaje taki drobny niesmak. Wiadomo, kurort na turyście chce zarobić, opłaty klimatyczne, cena za kajzerkę z dwukrotnym przebiciem, pozostałe artykuły może nie aż taki narzut, ale jednak dużo droższe. Tak naprawdę każdy wyjeżdżający na wakacje musi się z tym liczyć. Ale czy wy, organizatorzy miejsc naszego wypoczynku, moglibyście się również z nami liczyć? Bardzo chętnie damy wam zarobić, ale oczekujemy troszeczkę szacunku, bo my na te pieniądze, które chcemy u was wydać, też ciężko pracowaliśmy….do zobaczenia za rok…na pewno nie w krynicy.