czwartek, 29 grudnia 2011

no-resolution year

przychodzi moment, kiedy każdy z was siada z karteczką, ołóweczkiem i myśli i postanawia....w tym roku będę mądry, szczęśliwy...w tym roku nauczę się nowego języka, będę uprawiał sport, zakocham się, zakończę beznadziejny związek, będę spędzał więcej czasu z rodziną, dziećmi, babcią, psem, chomikiem i złotą rybką....w tym roku nie będę się złościł ani objadał, rzucę palenie, zacznę palenie.....i tak do znudzenia....i też robiłaś to co roku, więc wiesz, jak to wygląda...
a gucio...nie tym razem. ten rok jest rokiem bez postanowień. po co je robić? i tak w ciągu roku rozmywają się gdzieś z braku czasu.....z braku chęci, które początkowo dodawały skrzydeł....i zostaje tylko i wyłącznie niesmak i poczucie klęski....
zresztą i tak ten rok ma skończyć świat. więc po co walczyć o rzeczy nierealne. należy żyć każdym dniem i każdym dniem się cieszyć. chciałabyś skończyć to, co zaczęłaś, ale jeśli się tak nie stanie, to co z tego? zawsze będzie kolejny 2013 rok na zrobienie postanowień noworocznych, jeśli świat się nie skończy :D

sobota, 24 grudnia 2011

duchu świąt - przyjdź

- nie mogę ci pomóc, bo muszę upiec jeszcze jedno ciasto....
- nie przeszkadzaj, sprzątam.....
- gdzie się pani pcha? ja tu stałam....a te karpie to w ogóle do niczego! z kierownikiem poproszę, bo szajs próbujecie nam wcisnąć!!!!!..........i tak dalej i tak dalej.......

tak wygląda większość rozmów przedświątecznych. potem urąbani zasiadamy przy stole i składamy sobie sztuczne dziwne życzenia, zdrowia, pieniędzy, zdanych egzaminów, awansu w pracy.......a gdzieś w tym wszystkim zniknął ten prawdziwy duch świąt....choinka musi być ubrana jak najbogaciej albo jak najgustowniej, bo w tym roku modne jest ubieranie jej w jednym kolorze, albo w same łańcuchy, a przecież przyjdzie rodzina, bo trzeba zrobić obiad świąteczny i trzeba pokazać, jak dobrze nam się powodzi...kolejne upieczone mięsa i ciasta zalegają w lodówce przez następne dwa tygodnie i zmuszają nas do dojadania rzeczy, które tak naprawdę nie są tym, co lubią tygryski, ale to przecież typowe potrawy świąteczne i nie może ich zabraknąć na wigilijnym stole.....12 potraw w dzisiejszych czasach rozrosło się w pokaźne 30 najmarniej, a ilość każdej potrawy, którą pochłaniamy przeraża...naprawdę jesteśmy w stanie to w siebie zmieścić?!

ebenezer scrooge miał z okazji wigilii niespodziewanych gości. może i każdemu z nas by się przydały takie odwiedziny. gdzieś po drodze zagubiliśmy prawdziwego ducha świąt bożego narodzenia. czy wiemy, jaki jest sens tych świąt? czy wiemy, co upamiętniają i czym dla nas być powinny? chyba już zapomnieliśmy. w pogoni za tradycjami nie pamiętamy, czym jest prawdziwe życie i prawdziwa rodzina i miłość. za kilka miesięcy kolejne święta upamiętniające ukrzyżowanie tego, którego narodziny jutro mamy świętować....i tak wygląda też nasza pamięć, ukrzyżowana i złożona na ołtarzu współczesności

wesołych świąt

piątek, 23 grudnia 2011

przyjaciele po latach

monica geller, phoebe buffay i spółka....coś u nas niesłychane....6 przyjaciół żyje sobie w zgodzie, wspólnie wynajmując mieszkania, razem spędzając czas i pomagając sobie wzajemnie.... mogą żyć i pracować razem, przeżywają swoje randki, małżeństwa i nieuchronnie zbliżają się do magicznej trzydziestki.....siedzisz z nosem w okienku, bo przecież to fajne i jakieś takie inne a jednocześnie bliskie....
monica się zmieniła w jules kuguarzycę  ale nadal fabuła jest właściwie ta sama. tu tylko przerażającą liczbą jest czterdziestka, ale przyjaciół nadal jest sześcioro z małym dodatkiem w postaci wpadki z przeszłości monici jules.....
czyli co? ciągle to samo? ta sama fabuła nadal bawi, zmienia się tylko wiek bohaterów i fanów? jakie to proste....

sobota, 17 grudnia 2011

...bo źródło wciąż bije.....

wpadłaś do rodziców objeść ich trochę by samej nie gotować (no co? niektórzy mają lewe ręce w niektórych dziedzinach) i po raz pierwszy w radiu, którego słuchają, coś zwróciło twoją uwagę. ponoć została wydana nowa książka na temat kaczmarskiego i w związku z tym posłuchać można było jego utworów. przypomniało ci to, jak bardzo ci się podobają mądre teksty, które o czymś mówią w piosenkach. przecież piosenka to "przekazanie treści za pomocą melodii" (cytat z twojego boga muzyki).....
ale jednocześnie naszła cię pewna refleksja. czy byłabyś w stanie dla swojej pasji rozstać się z życiem? czy można kochać robienie czegoś aż tak bardzo, żeby przy perspektywie niemożności robienia tego nie potrafić żyć? kaczmarski wiedząc, że po operacji nie mógłby śpiewać, zrezygnował z niej. w konsekwencji zrezygnował z życia, bo operacja miała mu uratować życie.....przynajmniej takie kiedyś były informacje. ty zdecydowałaś się na operację ratującą życie, choć zapłaciłaś za nią ogromną cenę. czyli wybrałaś życie. czy przez to jesteś gorsza. zrezygnowałaś dla życia z czegoś o czym bardzo marzyłaś. rozstałaś się z tym marzeniem i uruchomiłaś doskonałe mechanizmy obronne.....czy tak samo gotowa byłabyś zrezygnować z pasji po to, żeby żyć? czy z życia, żeby móc jeszcze przez chwilę uprawiać pasję? znając cię, wybrałabyś życie.....
i bardziej metafizycznie...czy gotowa byłabyś dla osoby, którą kochasz iść na układ z bogiem, w którym umierasz za kogoś? tego nie wiesz....i nigdy się nie dowiesz, bo nie zamierzasz już nigdy pokochać, bo miłość zbyt wiele kosztuje, a ten, który cię kochał, poszedł właśnie na taki układ. i dzięki niemu żyjesz....

czwartek, 8 grudnia 2011

dziś jutro pojutrze

czasem jest tak, że robisz w życiu coś dobrego, coś potrzebnego, coś dla siebie. coś, co ma szansę sprawić, że twoje życie stanie się normalnie, że przestaną dziać się  w nim ciągle złe rzeczy.....to coś nie robi nikomu krzywdy, ale jednocześnie inni nie są szczęśliwi z tego powodu. a ponieważ zależy ci na nich i na tym, żeby nikogo nie krzywdzić, czujesz się winna. nigdy nie zależało ci na tym,żeby cały świat cię kochał i cenił...masz w nosie, co świat myśli. jesteś dziwna i ci, których możesz określić mianem przyjaciół cię kochają, tak, jak ty ich i zależy ci na nich. im na tobie też. dlatego, gdy któremuś z nich jest źle, czujesz się winna. mimo, że tak naprawdę nie powinnaś tak się czuć. w ten sposób chwila, która miała być piękną, nagle okazuje się, że jest zakłócona przez paskudne i niezasłużone poczucie winy. to się zmieni. te osoby, na których ci zależy za chwilę przyjmą temat i będą się z tobą cieszyć, ale chwilowo nie jest ci dobrze z tym, jak jest.
czekasz na tę chwilę, gdy sny się spełnią i bliscy odzyskają szczęście i będą się cieszyć z tobą.....oby jak najszybciej

środa, 7 grudnia 2011

dziś w kraju

"Cztery osoby zginęły, a jedna została ranna w wypadku, do którego doszło w środę rano w miejscowości Rososzyca w okolicach Ostrowa Wielkopolskiego. Samochód osobowy zderzył się tam z ciężarówką."

co lub kto decyduje o tym, co się dzieje w naszym życiu? jakim sposobem jeden umiera, gdy zatnie się nożem, czy poślizgnie się i nieszczęśliwie upadnie. inny idzie na starcie z tirem i nie złamie nawet paznokcia. tak, pamiętam, że to ty tak miałaś. pierwszy dzień w nowej pracy i oczywiście pospieszna jazda z jednego krańca miasta na drugi. jak zwykle w biegu, wyprzedzałaś tira z naczepą i....skasował ci pół samochodu. ale tobie nic się nie stało. ucierpiała twoja duma osobista i samochód. i nic więcej. a innym razem starcie z ciężarówką kończy się tragicznie dla wielu osób.
jakie zasady kierują wielkim architektem, że decyduje o tym, że jakiejś osobie już wystarczy przebywania na tym łez padole? już dość. teraz pora na inny świat. ponoć lepszy....ponoć.....
jakie przesłanki są dla niego ważne, żeby kogoś zabrać. umierają młodzi ludzie na "nic". po prostu umierają....brak wojny? jeszcze 70 lat temu były wojny i młodzi ludzie ginęli w walce w obronie kraju, ludzi, ukochanych....wolności....dziś tego nie ma. dziś ludzie po prostu umierają a lekarze nie znają przyczyny. może ta nasza xx-wieczna medycyna jest tak naprawdę o kant tyłka potłuc i w rzeczywistości tylko architekt decyduje kto, kiedy i jak......

sobota, 3 grudnia 2011

kiedyś...

gdzieś ucieka czas. nawet chęć napisania czegoś w ciągu dnia, wieczorem przeradza się w "nie mam siły". i tak jest zawsze, jak by powiedziałam mucha.....ale trzeba zmobilizować siły, żeby nie spędzać życia biegając do pracy i padając na twarz kładąc się spać w nocy z mocnym postanowieniem, że "kiedyś się wyśpię"...mnóstwo takich postanowień:
jak już się wyśpię to
kiedyś spełnię marzenia
kiedyś będę szczęśliwa
kiedyś będę z siebie zadowolona i zacznę się lubić
kiedyś zakończę wszystkie trudne sprawy
kiedyś będę tym, kim chcę
kiedyś.....
to kiedyś zaczyna się codziennie, ale tak ciężko o tym pamiętać, jak w biegu przemijają dni i gdzieś ucieka życie.......