czwartek, 29 grudnia 2011

no-resolution year

przychodzi moment, kiedy każdy z was siada z karteczką, ołóweczkiem i myśli i postanawia....w tym roku będę mądry, szczęśliwy...w tym roku nauczę się nowego języka, będę uprawiał sport, zakocham się, zakończę beznadziejny związek, będę spędzał więcej czasu z rodziną, dziećmi, babcią, psem, chomikiem i złotą rybką....w tym roku nie będę się złościł ani objadał, rzucę palenie, zacznę palenie.....i tak do znudzenia....i też robiłaś to co roku, więc wiesz, jak to wygląda...
a gucio...nie tym razem. ten rok jest rokiem bez postanowień. po co je robić? i tak w ciągu roku rozmywają się gdzieś z braku czasu.....z braku chęci, które początkowo dodawały skrzydeł....i zostaje tylko i wyłącznie niesmak i poczucie klęski....
zresztą i tak ten rok ma skończyć świat. więc po co walczyć o rzeczy nierealne. należy żyć każdym dniem i każdym dniem się cieszyć. chciałabyś skończyć to, co zaczęłaś, ale jeśli się tak nie stanie, to co z tego? zawsze będzie kolejny 2013 rok na zrobienie postanowień noworocznych, jeśli świat się nie skończy :D

2 komentarze:

kardamona pisze...

Jaki koniec świata, nie słyszałaś, że odwołali? Przenieśli na za kilkadziesiąt lat. Także sorry memory, ale jeszcze trochę pożyjemy :)
Sądzę, że problem tkwi w czym innym. "Postanowienie noworoczne" już z definicji nie może wypalic. :P Nazwij "postanowienia" "planami" to może się uda :P:)

singingirl pisze...

nie słyszałam...
a plany...taaaaak...jak chcesz rozbawić pana boga powiedz mu o swoich planach, ja już mu więcej nie powiem...