środa, 21 września 2011

ale meksyk - parte 9

festiwal się zakończył….koniec podatku manany, koniec oczekiwania na to, aż coś się zacznie dziać. w ramach dodatkowego zwiedzania, bo to jedyna okazja, żeby zobaczyć meksyk przecież, postanawiamy wybrać się nad morze do veracruz…..ale ta piekna meksykańska pogoda ….zapowiedzieli huragan w okolicach veracruz w dniach naszego pobytu…no żesz, co ten architekt świata ma do nas??????
okazuje się jednak, że wszelkie oznaki mówią o huraganie, ale udaje nam się z nim nie spotkać. chociaż przy naszym farcie w tej podróży wszystko by było możliwe….po wielogodzinnej podróży docieramy do jej celu, jest jednak już za późno na plażowanie i zwiedzanie. planujemy następny dzień zacząć od kąpieli w morzu, a reszta później…..i budzi nas rano….deszcz….:(
decydujemy się jednak na wyjście, tym bardziej, że powoli przechodzi . po drodze do akwarium i więzienia J idziemy pomoczyć nogi w zatoce meksykańskiej. w końcu, niezależnie od pogody, żadna z nas jeszcze tego nigdy nie miała okazji zrobić….plaża jest….hmmmm….no, jak by to powiedzieć….czarna. nie wnikajmy, czy to piasek, czy błoto, czy cokolwiek innego, nie oszukujmy się jednak, w polsce z takiej plaży uciekłabyś z krzykiem….tu jednak sesja fotograficzna trwa…biedne meksykańce mają przedstawienie nie z tej ziemi, jak białe polki pajacują przybierając najlepsze pozycje….a nie wiedzą, że druga część przedstawienia będzie, jak te same pajacyki przyjdą po południu do kąpieli….w sumie, powinni nam za taką rozrywkę zapłacić J


Warto było jechać tyle kilometrów J

Brak komentarzy: