wtorek, 20 września 2011

ale meksyk - parte 8

to już ostatni dzień festiwalu. w planach wielki wspólny koncert i przyjęcie pożegnalne (dawno przyjęcia nie było :))
niestety, panu dyrygentowi ze szwajcarii udało się przeforsować wersję: śpiewamy utwory wspólne, te które wzajemnie sobie przesyłaliśmy (zapomniał dodać, że te, które zna tylko chór, który wysyłał swój utwór)....śpiewamy na lalala....w najlepszym przypadku....w najgorszym olewamy sprawę i w tym całym tłumie chóralnym nie śpiewamy wcale...i tak nikt nie zauważy....

manany też już wszyscy mają powoli dosyć. kolejne godziny oczekiwania na własne wejście do zaśpiewania dwóch utworów.....tak, kochasz "miasto aniołów", ale i tak je schrzaniłaś tym razem....:( jakoś takie bez uroku żadnego....
i czekanie na wejście, kiedy wszystkie chóry razem mają zaśpiewać, podnoszenie się, przejście do korytarza i tam czekanie....to, jak z tym chłopcem, co wołał "wilki"....po jakimś czasie przestajecie się podnosić na wezwanie...inna natura.....mimo wspaniałej atmosfery na festiwalu, niesamowitych ludzi, których poznaliście, inny sposób funkcjonowania daje wam się mocno we znaki i oznacza spore zmęczenie.....ale w perspektywie jeszcze wieczorne przyjęcie i przed wami wyjazd do veracruz i kilka dni, które możecie spędzić jak chcecie, jeśli przestawicie się na własny sposób funkcjonowania, a manana jest przecież wygodna....ale to jutro....
dziś impreza. wspaniale przygotowane przyjęcie, znów mariachi, znów tańce, wspaniałe jedzenie (tym razem :)) i rozmowy z poznanymi przyjaciółmi, wspólne zdjęcia, rozmowy o kolejnych spotkaniach, wymienianie się adresami....to zdecydowanie element każdego festiwalu, który jest jednym z milszych, bo zdajecie sobie sprawę, że coś się kończy, ale jednocześnie nowe przyjaźnie i wasza przyszłość szykuje się do nadejścia
bardzo niecierpliwie czekasz, co ta przyszłość przyniesie....przeszłość minęła, teraz nowe doświadczenia, a z natury jesteś bardzo ciekawska i się nie możesz doczekać, co też wielki architekt zaplanował na ciąg dalszy przygody...

Brak komentarzy: