piątek, 22 kwietnia 2011

na dziś plagiat, czyli cytat....

...ale wczoraj płakałaś ze śmiechu...a cytat ten ma swoje podstawy, o których na końcu....
"o rozmawianiu z roślinami dowiedział się w latach siedemdziesiątych z czwartego programu radiowego i uznał to za znakomity pomysł. chociaż rozmawianie nie jest być może właściwym słowem na określenie tego, co robił.
to zaś, co robił, było uczeniem ich bojaźni boże.
ściślej mówiąc - bojaźni crowleya.
w dodatku co kilka miesięcy crowley wybierał roślinę rosnącą zbyt powoli albo ulegającą więdnięciu liści czy brązowieniu, albo też po prostu nie wyglądającą tak dobrze jak inne i obnosił ją wśród pozostałych.
-pożegnajcie się z waszym przyjacielem. - mawiał. - po prostu nie potrafił dać sobie rady...
następnie opuszczał mieszkanie z występną rośliną i wracał około godzinę później z wielką pustą doniczką, którą ustawiał w widocznym miejscu.
rośliny były najprzepyszniejsze, najzieleńsze i najpiękniejsze w całym londynie. a także najbardziej przerażone...."
(źródło: pratchett oczywiście, tym razem "dobry omen", za użyczenie źródła użyczycielowi bardzo dziękuję :))

scenka z życia:
mamusia: zięciu kochany, ale pamiętaj, nie daj jej zajmować się kwiatami, bo je załatwi....


żeby nie było....udało mi się w czasach dzieciństwo-młodości ususzyć kaktusy. ale metoda crowleya może być niezła. chyba sobie na urodziny kwiatka kupię :)...co mi przerwało pisanie i poszłam podlać orchideę, która zimuje i ...od zimy chyba wody nie dostała, ale jeszcze żyje....:D

Brak komentarzy: