niedziela, 10 kwietnia 2016

mój kraj, murem podzielony.....

kolejna rocznica tragedii, w której zginęło prawie 100 osób. należy rozpaczać, należy współczuć rodzinom ofiar, które były na pokładzie samolotu, który nie wylądował w smoleńsku, tylko rozbił się zabijając wszystkich. ale w tym kraju to jest niemożliwe. nieważna partia, którą się popiera i nieważna polityka. tu jednak dzień dzisiejszy to dzień wzajemnych oskarżeń. od ostatnich wyborów nie tylko politycy plują na siebie, co było normą zawsze. teraz i normalni zwykli zjadacze chleba opowiadają się po jednej ze stron i nienawidzą tej drugiej. to już nie jest walka o władzę wśród wierchuszki, to jest wojna polaka z polakiem. wojna, która jest do uniknięcia, kiedy będziemy zdolni przyjąć wersję drugiej osoby i jej wysłuchać. znaleźć kompromis. nie musimy dzielić poglądów, ale możemy się szanować. a teraz tego szacunku brak. kto nie z nami, ten przeciw nam. świat się śmieje. a my....nie widzimy w tej wojnie domowej nic złego, staramy się tylko, żeby ta nasza prawda była prawdziwsza od prawdy drugiej strony. fuj.

niedziela, 21 września 2014

brazil.....podróże kształcą 1

kolejna podróż nowe wrażenia. a że u nas nie może być spokojnie, to znów rozrywki zaczynają się na lotnisku. zbiórka o 3.55 (RANO!!!!!), 3/4 chóru noc spędziło na wujku fejsbuku nie idąc spać i licząc godziny do wyjścia z domu. o 3.55 grzecznie na lotnisku meldują się wszyscy, twierdząc, że nic nie zapomnieli (no, to się jeszcze okaże). a, no właśnie.......nie wszyscy się meldują jak się okazuje. po 20 minutach rozglądamy się  i ....nie ma kasi m. telefon nie odpowiada. ktoś żartuje, że zapomniała.....haha, byłoby smieszne, gdyby nie bylo prawdziwe. udaje się dodzwonić do męża kasi, który radośnie oznajmia zaspanym głosem, że to przecież jutro. czas start - po godzinie kasia spakowana dociera z wywieszonym językiem i zdąża na samolot. ...podróże kształcą.....
lecimy w komplecie. w komplecie też przesiadamy się w amsterdamie (magnes na lodówkę zakupiony) do wielkiego samolotu, który dostarczy drogocenny ładunek do rio. 3 smaczne posiłki (no dobra, nie przesadzajmy, to posiłki samolotowe), kilka durnych filmów i sen później gładko lądujemy tam, gdize trzeba. razem z nami lądują WSZYSTKIE bagaże. jak miło, a my tu się zabiezpieczałyśmy wioząc majtki i szczoteczkę do zębów w bagażu podręcznym. jeszcze tylko kilometrowy spacer przez lotnisko i wpadamy w ramiona znanych nam brazylijczyków. gościnność powala na kolana, w domu jeszcze kolacja i czółko się zsuwa i wreszcie sen. Eh, jesteśmy w brazylii....
pobudka dnia następnego ujawnia widok z okna, z jednej strony corcovado czyli chrystus, z drugiej ocean.....chwilo trwaj jesteś piękna. nie słychać trach i nie widać diabła, więc jeszcze patrzymy na plażę ipanema.  wiadomo już, co robimy rano. plaża! nie ma słońca, ale jest ciepło i face dla surferów, więc babranie się w oceanie i spacer po plaży obowiązkowy. fale przeturlały nas parę razy po piasku, więc peeling na kilka dni z głowy.
a po południu smaki i smaczki uniwersytetu w rio. smaki poznajemy w kampusowej stołówce. dzięki ci panie, za drobiazgi, nie tylko fasola. a smaczki w postaci wspólnej próby z chórem atras da nota. próbujemy utwór brazylijski, on woła: czy mam podejść? ona chce ślubu i tak przez 3 strony. słów mało, ale portugalskie więc co poplujemy to nasze. ale spoko spoko, co to dla nas....a później i bystra woda i utwory kościelne zwane wdzięcznie "melonami" od nazwiska kompozytora :) kompozytora należałoby przypiekać na wolnym ogniu, że tak późno się na nie zabraliśmy, ale chyba mu jeszcze ostatni raz darujemy....
ponieważ jednak my nadal funkcjonujemy w czasie polskim, to powoli ziew-mlask z każdej strony a dzieci składają się jak domino i śpią w najlepsze. ufff....jeszcze tylko podróż metrem i heja spać. jutro wyjazd na wyspę, gdzie będziemy leżeć i pachnieć.

sobota, 6 września 2014

wspomnienie

codziennie zaglądasz na jej profil na jej fejsbuku z nadzieją, że to wszystko nieprawda. że przeczytasz jej kolejny durny wpis albo zachwyt nad liściem, który właśnie spadł z drzewa i jest tak pięknie jesiennie i znów poszła z psami do lasu i spotkała dziki.....

codziennie wraca to do ciebie i masz nadzieję, że to się nie zdarzyło, że to tylko zły sen, obudzisz się zlana potem i jej go opowiesz a ona wyśmieje, że na pewno z ukochanym szwagrem by teraz piła.....

codziennie czekasz na telefon, gdy znów usłyszysz opowieści dziwnej treści, z których słowotoku dotrze do ciebie połowa. usłyszysz schrypnięty przepalony głos wieloletniego belfra i gaduły, która przegadała komisję doktorancką, która chciała ją uziemić.....

codziennie masz nadzieję, że skoro karma to suka, to dopadnie tych, którzy są odpowiedzialni za jej śmierć i już do końca życia będą się musieli zmagać z konsekwencjami......

za kilka dni po pogrzebie będziesz musiała zaakceptować, że to naprawdę się zdarzyło i już nigdy nie pogadasz z siostrą i nie będziecie rechotać a ona nie pozna jednak, co tak bardzo cię fascynuje w świecie star treka.....

żegnaj......

sobota, 28 września 2013

dwa wymiary samotności

miałaś już nie pisać. nie widzisz sensu i celu tego. przeraża cię, że twoje demony nadal funkcjonują, a przecież to miejsce miało pomóc ci się ich pozbyć.
ale zdarzyło się coś, co sprowokowało cię jednak do otwarcia tego miejsca ...
od śmierci męża prześladowała cię myśl, że skoro architekt zdecydował, że macie być samotni i bezdzietni, to twoje życie skończy się tak, że kiedyś trupi smrodek naprowadzi świat na twoje rozkładające się zwłoki.
a teraz spojrzałaś na to z innej perspektywy. w ciągu ośmiu tygodniu miałaś do czynienia z dwiema śmierciami. twój mąż już nie jest sam. od kilku dni ma ze sobą już obydwoje rodziców. ale ta druga śmierć skłania do refleksji. facet, który w życiu miał rodzinę, żonę, dwóch synów i....został znaleziony tak naprawdę przez obcą osobę i nigdy się nie dowiesz, kiedy faktycznie zmarł. żona mu zmarła o tygodniu temu, jeden z synów 5 lat temu, a drugi syn - nie było go. znalazłaś go ty i koleżanka, bo bałaś się sama wejść do mieszkania....
samotność ma różne wymiary. ten jest straszniejszy, gdy mając rodzinę nie tylko umierasz samotnie, bo każdy tak umiera, ale nie ma nikogo z rodziny, kto cię znajdzie. obca osoba wchodzi do mieszkania i znajduje cię po kilku dniach po śmierci. i tylko kot płacze......

środa, 6 marca 2013

potrzeby wyższe......

i tak walczysz cały dzień z myślami, czy w ogóle pisać to, co chodzi ci po głowie. a może to coś zapeszy.....

w roku '89 wielka radość zapanowała w środowisku himalaistów: polacy zdobyli najwyższy szczyt himalajów. wśród nich dwóch "dziadków" himalaizmu chrobak i heinrich a także falco dąsal, świetny obserwator i opowiadacz. jego opis wspinaczek nie ma sobie równych, jest jak pełna życia fabuła a nie nudny dokument. niestety, w drodze powrotnej do bazy nastąpiło załamanie pogody i chłopaki szli na jednej poręczówce, która nie wytrzymała. pięciu z nich zginęło.....

dziś cały dzień czekasz na informacje, co z berbeką i jego partnerem. i z każdą godziną coraz mniej nadziei, że wrócą. wczoraj wspaniały sukces - mistrzowie wejść zimowych zdobyli zimą kolejny szczyt - broad peak. a teraz ten sukces przyćmiewa oczekiwanie na wiadomości, czy wszyscy zejdą w końcu do bazy. szanse coraz bardziej maleją....

co prowadzi do zastanawiania się nad tym, jak bardzo wielkie muszą być marzenia, żeby być gotowym za nie umierać. tak wielkie niebezpieczeństwo, na które narażają się wspinacze chodząc w góry tylko dlatego, że "istnieją", a wiedzą przecież, że jeden niewłaściwy krok może spowodować, że będzie to ich krok ostatni zakończony krótkim, bądź długim lotem i.....zakończeniem największej podróży. ale robią to, bo nie potrafią bez tego żyć, po prostu realizują siebie i swoje marzenia. człowiek to jednak dziwna istota, to ktoś, dla kogo istnieją nie tylko potrzeby pierwotne, musi nie tylko jeść, sikać i spać. bez prób realizacji marzeń umiera wewnętrznie. i tak naprawdę zaczyna wegetację. ale jak daleko warto się posunąć w realizacji potrzeb wyższych.......

masz nadzieję, że jednak zdołają wrócić.....


wtorek, 15 stycznia 2013

pokolenie adhd

jesteśmy niespokojni. ciągle gdzieś biegniemy, nie potrafimy usiedzieć w jednym miejscu i ciągle poszukujemy. jak małe dziecko, które nudzą te same zabawki. gonimy za kimś, za czymś i właściwie, jak uda nam się przystanąć w miejscu, to po zastanowieniu stwierdzamy, że nie bardzo wiemy, gdzie i po jaką cholerę się spieszyliśmy.
zaczynamy związki, trwa wielka miłość, rodzą się dzieci i w którymś momencie stwierdzamy, że już nam się nie podoba. nie potrafimy na dłuższą metę wytrzymać długo w tych samych warunkach. akurat ostatnio obserwujesz rozpad kilku znajomych małżeństw. powodem nie jest tzw. dupa na boku, ale po prostu potrzeba wyrwania się ze znajomych warunków i poszukania nowych.
zaczynamy pracę i po jakimś czasie już nie sprawia ona radości, szukamy czegoś innego, może lepszego. ale przede wszystkim nie tego, co już mamy.
to, jak z dziećmi, które mają adhd, nie potrafią długo usiedzieć w jednym miejscu, nie potrafią milczeć. jesteśmy pokoleniem, które w całości jest nadpobudliwe. nie tylko ruchowo, chyba przede wszystkim psychicznie.......

sobota, 12 stycznia 2013

nierzeczywistość

czasem człowiek jest samotny. samotny nie dlatego, że siedzi sam. ale samotny, bo nie ma z kim porozmawiać. kiedyś było inaczej. kiedyś był ktoś, z kim mogłaś porozmawiać o wszystkim i o niczym, razem śmiać się i płakać. komu mogłaś powierzyć swoje troski i nawet jeśli nie pomógł ci, to wysłuchał. teraz masz takie wrażenie, że nie ma nikogo, komu mogłabyś to powiedzieć. nie będąc samej, brakuje ci tej osoby do rozmowy. wśród wielu przyjaciół, jednego nie chcesz martwić, drugi nie ma czasu, trzeci nie zrozumie, czwarty doesn't give a shit....piąty....i tak znów zostajesz sama....
przed końcem roku, w ramach końca świata zniszczyłaś wszystkie listy, które do Niego pisałaś. obawiałaś się, że gdy coś się stanie, one wpadną w inne ręce. a tego nie chciałaś. to wasze listy. jednak teraz znów wróciłaś do pisania. możesz w ten sposób udawać, że On gdzieś jest, że kiedyś to przeczyta. może pojechał znów na rajd, lub wyścig...ale jest, nie odszedł na zawsze. że wróci i znów pogadacie i te wszystkie problemy przestaną być istotne.......nierzeczywiste, naiwne? ale ułatwiające życie